czwartek, 7 stycznia 2016

Rozdział Trzydziesty Dziewiąty ~ Cień


   Jednostajny stukot kół pociągu uderzających o tory pod nimi i cisza nocy na zewnątrz stwarzały idealną atmosferę do odpoczynku. W przedziale pierwszej klasy jechała czwórka egzorcystów wraz z towarzyszącą im poszukiwaczką. Odziana w beżowy, długi płaszcz siedziała na korytarzu przy drzwiach do boksu, w której spali. Głowę miała opartą na ramieniu i w kapturze, koło niej stał jej plecak połączony z przenośnym telefonem, który pozwalał na kontakt z Kwaterą Główną oraz innymi współpracownikami w razie potrzeby. Jedna, mała, jasna plama oświetlana przez nikłe światło księżyca na tle pogrążonego w ciemnościach korytarza. Spała na tyle płytko, aby być w gotowości na jakiekolwiek wypadki, jednocześnie była na tyle głęboko pogrążona w sennych marzeniach, że nie obudził ją cichy szmer otwieranych drzwi do przedziału. Na korytarzu pojawiła się postać średniego wzrostu w ciemnym, długim płaszczu z bardzo głębokim kapturem, który z powodzeniem ukrywał całą twarz przybysza. Osobistość zbliżyła się do poszukiwaczki, kucnęła przed nią i delikatnie odsunęła jej kilka kosmyków. Po chwili, jakby tracąc zainteresowanie dziewczyną, nieznajoma postać podniosła się i otworzyła drzwi do miejsca, gdzie spała w najlepsze czwórka egzorcystów. Spokojnym krokiem, nie budząc nikogo weszła do środka, Laviego śpiącego po lewej od wejścia minęła, bez zastanowienia. Wzrok miała utkwiony w postaci z kapturem śpiącej przy oknie. Tajemniczy przybysz zsunął kaptur z głowy niczego niespodziewającej się egzorcystki, bowiem okazało się, że na miejscu koło Kronikarza siedziała Morii. Opierała głowę na ręce, wciśnięta w kąt jak najdalej. Przy niej również nieznajomy zatrzymał się na chwilę, przyglądając się uważnie twarzy brązowowłosej Chince. Zakapturzona postać odwróciła się do niej tyłem zostawiając przy okazji dwie czarne teczki na stoliczku pod oknem. Na śpiącego Genza naprzeciwko dziewczyny również nie zwróciła większej uwagi, na o wiele dłuższą chwilę przybysz zatrzymał się przy ostatnim ze śpiących apostołów. Mana siedział odwrócony do reszty towarzyszy tyłem, głowę miał przekrzywioną w bok, a jego ciemne włosy zakrywały większość  twarzy. Zostały odgarnięte przez delikatną dłoń nieznajomej postaci, ostrożnie, opuszkami palców pogłaskała chłopaka po policzku. Twarz chłopaka rozluźniła się pod wpływem dotyku, wyglądał o wiele łagodniej i spokojniej niż na co dzień.

   Lokomotywa pociągu wydała głośny świst świadczący o dotarciu na kolejną stację. Pierwsze, co Morii zobaczyła po otworzeniu oczu to dwie, czarne teczki na stoliku. Jedna miała pustą okładkę i przykrywała drugą z herbem Mrocznej Organizacji. Ciekawa wyciągnęła rękę po tą pierwszą, gdy nagle ktoś z prędkością światła zabrał jej ją sprzed nosa. Sprawcą okazał się być Mana, który w mgnieniu oka znalazł się z powrotem na swoim miejscu.

   - Co ty wyprawiasz?
   - To nie jest dla Ciebie – odpowiedział w miarę spokojnie.
   - Skąd wiesz? – Zapytała zaczepnie.
   - Bo wiem.
   - Łaaa, czy to to co myślę?! – Zawołał Genzo, który jeszcze chwilę temu próbował wrócić w objęcia Morfeusza.
   - To dla MNIE – powiedział szarooki akcentując poważnie ostatnie słowo.
   - Te, te, te, to może jeszcze jest! – Zawołał zaaferowany wstając pospiesznie z siedzenia. Jak burza wystartował chcąc wybiec z boksu, jednak jeden, skuteczny i niespodziewany hak Many spowodował, że czarnowłosy wylądował na podłodze. – Co ty wyrabiasz?
   - Chyba co TY wyrabiasz – powiedział pochmurnie Walker.
   - Chciałem się przywitać.
   - Czy nie dostatecznie jasno się wyraziłem, że masz się od tej sprawy odczepić?
   - A jeśli nadal tu jest?
   - To niech sobie będzie – powiedział oschle chłopak – i nic Ci do tego.
   - Może byście powiedzieli o co chodzi? Też tu jesteśmy – powiedziała zła Morii wskazując siebie i rudzielca, który z mieszaniną emocji przyglądał się całej scenie.
   - Nie musisz wiedzieć – powiedział poważnie Mana.
   - Jeśli chcesz, to mnie śledź, bo idę się rozejrzeć – powiedział czerwonooki stając w drzwiach.
   - Nie ma potrzeby – odparł Lavi przeciągając się – mistrza ucieczki się nie złapie. Skoro są tutaj te teczki to ich już nie ma.
  - Ich? Mistrz ucieczki? O co tu biega? – Tanaki przenosiła swój zdezorientowany wzrok od jednego do drugiego.
   - Zajmij się lepiej tą drugą teczką zamiast udawać rybę – powiedział ciemnowłosy otwierając swoją.
   - Niech będzie – powiedziała oburzona zabierając się za „swoje” papiery.

   Przez jakiś czas jechali w ciszy, szeleściły tylko przewracane kartki papieru. Morii z niezadowoleniem odłożyła „swoją” teczkę wyciągając z niej kilka stron. Mana w tym samym czasie swoją przekazał Kronikarzowi, który chował ją do swojego plecaka.

   - To dla was – powiedziała brązowowłosa podając Genzo papiery.
   - O! Wracamy prosto do Kwatery Głównej.
   - My z Maną mamy wysiąść na następnej stacji – powiedziała złotooka poważnie.
   - Co tym razem? – Zapytał niechętnie Walker.
   - Kilka Akum podróżuje od miasta do miasta w tej okolicy, mamy się nimi zająć – odpowiedziała spokojnie – całe szczęście że tylko tyle. Jak się szybko z tym uporamy to będziemy mogli wrócić do domu.
   - Nie byłbym tego taki pewien – mruknął Lavi przeglądając rozkazy dla niego i swojego ucznia.
   - Coś nie tak? – Spytał Mana, a jego głos lekko zadrżał na końcu ku zdziwieniu egzorcystki.
   - Nic wielkiego – powiedział uspokajająco – ale nigdy nic nie wiadomo.

   Zanim zielonowłosy zdążył dopytać, co Bookman miał na myśli, świst lokomotywy oznajmił przybycie na stację. Morii z Maną jak na komendę wstali ze swoich miejsc, ściągnęli walizki z półek nad nimi, szybko się pożegnali i wysiedli z pociągu.

   - Przynajmniej teraz zażyję trochę spokoju – westchnął rudzielec kładąc nogi na siedzeniu.
   - Słodki odpoczynek – powiedział z uśmiechem Genzo, ale chwilę później łapał się za głowę, bo dostał książką w czoło – za co mistrzu?!
   - Ja mam wolne, ty pracujesz – powiedział Kronikarz surowym wzrokiem mierząc chłopaka.
   - Jak zwykle – zamarudził czarnowłosy siadając na drugiej kanapie i zagłębiając się w lekturze.

   Dwójka mężczyzn jechała dalej w ciszy przerywanej szelestem kartek. Wczesnym popołudniem zielonooki zerwał się ze swojego siedzenia i wyszedł z przedziału bez słowa. Czerwonooki uczeń, nie ukrywając zaskoczenia, podążał za nim swoim wzrokiem. Jednak Kronikarz się ani razu nie spojrzał za siebie, nawet nie zwrócił większej uwagi na poszukiwaczkę, która tylko słysząc otwierane drzwi stanęła na baczności i zaczęła się dopytywać czy coś się stało. Wyminął ją, kierował się w stronę ostatniego wagonu. Przeszedł przez cały pociąg po drodze mijając całe mnóstwo ludzi. Starał się ich ignorować, ale niektórzy wchodzili mu w drogę przez co strasznie się irytował, raz nawet podniósł głos, gdy grupa ludzi w prawie pustym wagonie rozsiadła się na samym środku przejścia bez najmniejszego zamiaru ustąpienia mężczyźnie miejsca, aby mógł w spokoju przejść. Nerwowo poprawił swoje ponczo i opaskę na włosach tuż przed wejściem do ostatniego wagonu.

   - No, raz kozie śmierć – powiedział do siebie robiąc głęboki wdech i wydech.

   Popchnął drzwi. Jego oczom ukazał się wagon pełny przeróżnych bagaży. Skrzynie, walizki, klatki ze zwierzętami, co kto wziął ze sobą w podróż. Pociąg delikatnie podskakiwał przez co chybotała się lampa przyczepiona do sufitu. Niedawno minęła dwunasta, więc światła jeszcze było wystarczająco dużo, aby nie zapalać żarówki. Kronikarz przeszedł sprawnie przez pomieszczenie uważnie rozglądając się po otoczeniu. Gdy nie znalazł niczego podejrzanego otworzył ostatnie drzwi, za którymi był malutki podest z barierką zabezpieczającą podróżnika przed nieopatrznym spadnięciem na tory. Rudowłosego mężczyznę owiał mroźny wiatr oraz przywitał widok zaśnieżonych pól po obu stronach. Był piętnasty marca, co dla Laviego nie było pocieszającą informacją, szczególnie od pewnego spotkania jeszcze tej samej zimy. Westchnął ciężko opierając się o metalową półobręcz ciesząc się świeżym powietrzem. Jego spokój długo nie trwał. Przesunął się odrobinę w swoje lewo, aby koło niego mógł stanąć inny podróżnik. Oparł się on plecami o barierkę i zapalił papierosa. Był ubrany w białą koszulę i ciemne spodnie na szelkach. Strój w kilku miejscach wyglądał na znoszony. Na twarzy gościł dwudniowy zarost i okrągłe okulary nadające mu dodatkowo głupkowaty wygląd.

   - Papierosa? – Zapytał podstawiając paczkę Kronikarzowi.
   - Nie dziękuję.
   - Jak chcesz – wzruszył ramionami chowając paczkę do kieszeni – może wolisz zagrać w karty?
   - Nie umiem grać w pokera, nie mam poza tym ochoty i czasu.
   - Eh… z was są zawsze tacy nudziarze… - westchnął okularnik wypuszczając dym z płuc – jak się trzyma Twój uczeń.
   - Nie narzeka.
   - Oby się to utrzymało, to co masz dla mnie?
   - Serce aktualnie przechowuje Mana Walker, ale nie jest ono z nim zsynchronizowane – powiedział poważnie rudzielec nie spuszczając z oczu nonszalanckiego towarzysza – użytkownika dla niego jeszcze nie znaleziono. Oprócz tego, że ono najprawdopodobniej napędza resztę kryształów nie wiem nic więcej na temat jego możliwości. Zapiski mówią, że podczas ostatnich Trzech Dni Ciemności ono nie istniało.
   - Dziwne, Milenijny od samego początku mówi, że to wszystko przez nie – odparł ciemnowłosy zasępiając się na chwilę. - Coś jeszcze? – Lavi chwilę się zawahał, ale w końcu zdecydował się mówić dalej.
   - Krążą pogłoski, że pojawiła się druga część kostki, Zakon przypuszcza, że może być tam napisane coś więcej o Sercu i Innocence albo o was i Trzech Dniach Ciemności. Za tydzień wysyłają tam ekspedycję poszukiwaczy.
   - Gdzie?
   - Nie podali dokładnej lokalizacji, wy też pewnie w jakiś sposób ją odczujecie, więc to już nie moja sprawa – powiedział udając obojętnego.
   - Niewiele nowych informacji. Czekam na bardziej owocne wieści – okularnik poklepał rozmówcę po ramieniu.
   - Mamy umowę, Mikk – powiedział poważnie Lavi.
   - Spokojna głowa, Sheryll nic nie zrobi Twojemu uczniowi. Na razie – dodał z diabelskim uśmiechem mężczyzna wchodząc z powrotem do pociągu.

   Lavi został jeszcze na chwilę na dworze, aby podziwiać krajobraz wokół nich. O Trzech Dniach Ciemności, wiadomo było tyle, że jest to apokalipsa szykowana przez klan Noego na zwykłych ludzi. Siedem tysięcy lat temu udało się ją powstrzymać w krytycznym stadium. Od kilkudziesięciu lat działania Noah przybrały na sile, co również musieli zrobić egzorcyści. Zażarci wrogowie w wiecznej walce. Nikt nie wiedział o co poszło, wszyscy wiedzą, że Czternasty Noah, wybryk natury wśród rodu Adama pomógł wtedy Zakonowi, aby później samemu zgarnąć pozycję głowy rodziny. Kronikarz ciężko wypuścił powietrze z płuc. Jego mistrz wiedział o wiele więcej, ale odszedł nie dzieląc się z nim informacjami.

   - I co ja mam teraz zrobić staruszku? – Powiedział cicho sam do siebie patrząc tuż znad barierki na mijane domy i pola.

***

   - Raz, dwa, trzy. Raz, dwa, trzy. Szły sobie pchły trzy. Jedna popłakiwała, druga skakała, a trzecia piszczała. Raz, dwa. Raz, dwa. Na moście siedzi pchła. Słucha, słucha i słucha. Raz i dwa, raz i dwa. Niesie się rymowanka ta. Kto jej wysłucha? Kto jej wysłucha? Czy to będzie smutna pchła? - niósł się dziecięcy głos.
   - I raz, dwa, trzy i raz, dwa, trzy. Były sobie pchły trzy. Raz, dwa, raz, dwa. Jedna poszła w las. Raz, dwa, trzy, cztery, raz, dwa, trzy, cztery. Maszerują ocaleni. Trzy, dwa, raz, trzy, dwa, raz. Czy ktoś oczekuje jeszcze nas? – Odezwał się drugi głos, poważniejszy, cichszy, melancholijny.

   Dwie postacie szły spokojnym krokiem przez zatłoczone ulice miasta, śpiewając rymowankę w swoich własnych melodiach. Jedna wyższa, druga niższa, obie na czarno z zakrytymi twarzami. Nikt nie zwracał uwagi na ich piosenkę, na ich postacie. Nie słyszeli, nie rozumieli, nie widzieli. Ślepi, weseli, zwykli ludzie, którym obce było poświęcenie egzorcystów.


   Dwa, czarne cienie w samym środku barwnego tłumu. Niezauważone przez nikogo.


------------------------------
Bu! Co tam? Nareszcie rozdział x)
Czekałam na niego równie mocno co wy ^^ No nie zanudzam, kiedy będzie kolejny - nie wiem. Przyznam szczerze, że jestem w totalnej rozsypance-układance fabularnej c: zbierajcie informacje i myślcie razem ze mną, co z tego wszystkiego wyniknie :p

4 komentarze:

  1. jest i kolejny rozdział super :) tak się zastanawiam kim był ten zakapturzony mistrz który przyniósł teczki dla egzorcystów ? :) i co było takiego w teczce Manny ? i tak się zastanawiam jak Lavi może zdradzać informacje Tykkiemu ? przecież to tak jakby zdradzał swoich przyjaciół i wie że Mikkiemi nie można ufać ? pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy i wszystkiego najlepszego w NOWYM ROKU :)fanka 12

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedzi na pytania w przyszłości poznasz~ Również pozdrawiam i dziękuję za komentarz!

      Usuń
  2. Komentarz odautorski brzmi, jakbyś nie miała pomysłu na całość lub ciąg dalszy. Nie byłaby to zbyt optymistyczna wieść.
    Trochę mało się działo, ale za to niezły klimat wprowadziłaś. Cień... Podejrzewam kogoś z Zakonu, ale równie dobrze trochę Tykiego, skoro już tam był. Ta wymiana informacji pomiędzy nim a Lavim jest trochę niepokojąca, ale nie można zapominać, że Kronikarz musi być bezstronny. Jednak takie "rozrzucanie" własnej wiedzy nie bardzo mi się podoba w myśl, że "kronikarz nie dzieli się swoją wiedzą". Choć tu jest jeszcze zależność od tego, co powiedział Mikk o Sherylu. Ciekawa sprawa.
    Pozdrawiam
    Laurie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no cóż komentarz od autorski miał być na wesoło, widocznie nie wyszedł :") spokojnie, mam plan kolejnych wydarzeń. Sytuacja Laviego nie jest wesoła no i biorę małą wzmiankę, że jak dla mnie Lavi diametralni różni się od poprzedniego Kronikarza i sam ma trochę nauki przed sobą...
      Dzięki wielkie za komentarz, do Ciebie wpadnę, jak tylko znajdę odpowiednią ilość czasu :")

      Usuń