wtorek, 29 marca 2016

Rozdział Czterdziesty ~ Cisza w eterze


   - Dziesiąte... - wysapała złotooka opierając się o mur budynku, w którym zatrzymała się na noc z Maną.
   - Dziesięć okrążeń dookoła jednego budynku i już jesteś zmęczona? - Zapytał ciemnowłosy stając przed nią z kpiącą miną.
   - Dla Twojej wia... wiadomości... to było dziesięć okrążeń wokół miasta - odpowiedziała jeszcze ciężko łapiąc oddech. - Bieg bez przerw.
   - I tak nic Ci to nie da - chłopak wzruszył ramionami - jeśli wytrzymałość nie idzie w parze z przydatnością i odrobiną mózgu.
   - Rozumiem, że mówisz o sobie - powiedziała do niego wchodząc do środka budynku.
   - To nie ja biegam, jak niedorozwinięty przy zerowej temperaturze - zauważył chłopak idąc w jej ślady.
   - Jest środek marca, pogoda mogłaby wreszcie się poprawić! Moje włosy za niedługo zrobią się kręcone, jak u Aleksandra! - Podniosła głos ściągając z siebie płaszcz i przeczesując palcami króciutkie włosy.
   - Gdybyś była cichsza, mogłabyś robić za chłopaka, ale Twój jazgot żyć nie daje - mruknął zielonowłosy przechodząc obok niej.
   - Walker! Zamorduję, przysięgam, że jak będę miała okazję to Cię zatłukę za to, co zrobiłeś moim, pięknym włosom! Słyszysz?! Będziesz jeszcze błagał, aby się Road Tobą zajęła!
   - Jakoś wątpię - mruknął znikając za drzwiami swojego pokoju.
   - Ugh! Nienawidzę go, no po prostu nienawidzę! I co ta Sasha niby w nim widzi? Buc i gbur, tyle w temacie. Żeby tu był Amon albo Alek, towarzystwo tego jego mościa byłoby o wiele znośniejsze. Za jakie grzechy mnie do niego przydzielili? - Marudziła wchodząc do swojego pokoju.

   Tanaki stanęła na środku pokoju i wróciła do własnego treningu. Kilku minutowy trucht w miejscu, aby na nowo rozgrzać mięśnie. Kilka skłonów, potem rozciąganie. Jedna noga, druga, szpagat, mostek, wymachy rękami, krążenia głowy. Pompki, przysiady, brzuszki... gdy skończyła, opadła na łóżko z głębokim westchnieniem. Wpatrywała się w sufit przez dobre kilka minut robiąc przy tym wiele głupich min. Relaksowała się, poza tym nie miała nic więcej do zrobienia. Nudziło jej się, książkę, którą zabrała w podróż, choć grube tomisko na tysiąc stron, już miała przeczytaną i schowaną na dno walizki, w której mieścił się cały bagaż podręczny dziewczyny. Czuła, że musi coś zrobić, wolała być w ciągłym ruchu, szczególnie jeśli była na misji. Od poszukiwaczy nie dostali z Maną, żadnych informacji, ba, nie mogli się nawet z żadnym skontaktować. Siedzieli tu już trzy dni i nie mieli nic. Zaraz po przyjeździe załatwili sobie zakwaterowanie, zrobili wstępne rozpoznanie i postanowili czekać, aż zjawi się poszukiwacz. Następnego ranka każde z nich rozpoczęło indywidualne treningi, aby nie marnować czasu, popołudniu znowu obeszli miasto tym razem przeczesując je bardzo dokładnie. Natknęli się na jeden poziom pierwszy, co wiele w ich sytuacji nie zmieniło. Ich misja dotyczyła czegoś więcej niż jednej "zabłąkanej" Akumy. Jednakże poza nią, nie znaleźli niczego wspólnego z ich pracą.

   Manie również niezbyt pasował ten zastój. Po skończeniu własnych ćwiczeń, dalej nie potrafił usiedzieć w jednym miejscu. Chodził od ściany do ściany, od drzwi do okna i w kółko próbując pozbyć się natrętnych myśli. Prawda była taka, że od trzech dni bił się z samym sobą, co nie dawało mu spokoju, a ciągnąca się -dla niego - misja w nieskończoność wcale nie pomagała odnaleźć spokoju ducha. Wreszcie z ciężkim westchnieniem usiadł na łóżku. Doskonale wiedział, jak dogryzałby mu w tym momencie Genzo. Musiał coś zrobić, bo czuł jakby coś miało go zaraz rozsadzić od środka. To nie tak, że nie wiedział o co chodzi. Doskonale zdawał sobie sprawę, co w tym momencie go gryzie, równie dobrze znał rozwiązanie... którego nie chciał wprowadzić w życie.

   Dwójka egzorcystów spotkała się znowu podczas obiadu. Morii spokojnie siedziała przy stoliku w końcu jadalni, przy oknie. Bez pośpiechu jadła swój posiłek i nawet nie zwróciła uwagi, gdy Mana się do niej dosiadł. Siedzieli w ciszy, nasłuchując rozmów dookoła.

   - To co robimy? - Zapytała dziewczyna, odpowiedziało jej wzruszenie ramion. - Siedzimy tu kolejny dzień i nie mamy nic.
   - Rozkazy są jasne, czekamy na poszukiwaczy - powiedział oschle wpychając sobie do ust całą bułkę.
   - I mamy tak siedzieć w nieskończoność?! To miasto sprawdziliśmy chyba z dwadzieścia razy i nic! Totalne nic! Prędzej kataru się nabawimy na tym mrozie niż cokolwiek odkryjemy! - Mana skrzywił się udając, że przeszkadza mu jej podniesiony głos. W sumie tak było, ale nie podobało mu się osobiście też to, że jego znienawidzona współpracowniczka zaczyna mówić z sensem.
   - Niby co chcesz, sieroto, z tym zrobić?
   - Sprawdzę sąsiednie miasto. To, z którego miały do nas przybyć wieści - powiedziała butnie.
   - Nie będę Cię ratował, głupcy i nieudacznicy powinni zginąć.
   - Myślisz, że brałam coś takiego pod uwagę? Raczej pilnuj swojego nosa, abym nie musiała potem Ci go podcierać. - Mana spuścił głowę ciężko wypuszczając powietrze. - Wychodzę - odparła pewnie i równie oschle, co głos chłopaka. Szarooki uważnym spojrzeniem odprowadził egzorcystkę do drzwi po czym zajął się własnym obiadem.
   - Oby coś znalazła - mruknął do siebie pod nosem.

   Podróż zajęła jej dwie godziny, pieszo musiała przejść kilkanaście kilometrów pośród rozległych łąk środkowych Niemiec. Śniegu nie było dużo, jednak wciąż widoki przypominały zimę, choć według kalendarza za kilka dni powinna rozpocząć się wiosna. Miała na sobie długi, czarny płaszcz ze srebrnymi zdobieniami, który ukrywał jej mundur oraz odznakę. Na głowie, oprócz białej czapki, miała założony kaptur. Uważnie obserwowała otoczenie, każdemu mijanemu człowiekowi spoglądała prosto w oczy. Czuła się niepewnie, wiedziała, że każda mijana osoba, może za chwilę ją rozpoznać, wyczuć jej broń i zaatakować od tyłu, dlatego swoje dłonie trzymała blisko ciała, aby mieć jak najszybszy dostęp do wachlarzy. Był dzień wolny, więc spodziewała się tłumów, szczególnie popołudniu, jednak ludzi na ulicach mijała rzadko. Wchodziła do tawern, pabów, moteli i tańszych hoteli, jednak żaden z recepcjonistów czy barmanów nie był w stanie nic powiedzieć na temat poszukiwaczy. Przepytała wszystkich z zerowym skutkiem. Wychodząc z ostatniego przybytku ciężko westchnęła, nie chciała w to wierzyć. Trzy dni temu miał się ktoś z nimi skontaktować, według danych zawartych w raporcie cztery dni temu, w tym mieście powinni pojawić się Poszukiwacze. Powinni, ale nie przybyli. To skłoniło ją do poważnych rozmyślań. Pierwsze, co nasunęło jej się na myśl, to to, że pomyliła miasta. Jednak zerknięcie na krótką notatkę oraz ratusz rozmyło tą wątpliwość - jest w dobrym miejscu. Potem, że pewnie mają opóźnienie, co się czasami zdarza. Tylko, że nie tłumaczyło to braku łączności. Morii przygryzła wargę. Biorąc pod uwagę fakt, że każdy Poszukiwacz, jak i Egzorcysta, nie pozwalają sobie na tak duże niedociągnięcia zaczęła wierzyć, że coś im się musiało stać. Tylko co? Nie potrafiła sobie odpowiedzieć, a może raczej nie chciała, bo to co jej przychodziło na myśl psuło już i tak nienajlepsze samopoczucie. Ciężko wzdychając ruszyła w kierunku mniej przyjemnych uliczek, pełnych żebraków, bezdomnych oraz miejscowych "gangsterów". Spowodowało to kolejne kilka godzin chodzenia wokół miasta. Zła usiadła na brudnych schodach prowadzących do jednego z domów podpierając się głowę na rękach.

   - Dlaczego nie mogę niczego znaleźć? Przecież w raporcie jasno napisali, że tutaj powinni być - powiedziała naburmuszona. Posiedziała chwilę, ale ze względu na brak innych pomysłów postanowiła wrócić. Czekał ją kilkugodzinny marsz, a słońce zaczęło już zachodzić. Szybko wstała z miejsca i otrzepała swój płaszcz z brudu i pojedynczych płatków śniegu, które przywiał chłodniejszy wiatr. Wychodząc z uliczki zauważyła coś czarnego w śniegu. Intuicyjnie schyliła się, aby to podnieść. W ręce trzymała strzęp czarnej teczki z przyklejonym kawałkiem kartki, nie był on duży, ale jej wystarczył za dowód. Przywołała do siebie golema i kazała mu się połączyć z Maną.
   - Czego? - Odezwał się zły głos szarookiego wydobywający się ze skrzydlatego towarzysza dziewczyny.
   - Znalazłam coś.
   - No... i...
   - Poszukiwacze, coś im się musiało stać. Znalazłam fragment raportu.
   - Kawałek? - Zapytał lekko podnosząc głos.
   - Dziwne, nie? Wygląda to tak, jakby ktoś go... podarł.
   - Gdzie jesteś?
   - Południe miasta, o którym Ci mówiłam przy obiedzie. Jedna z bocznych uliczek.
   - Zaraz tam będę - powiedział obojętnie, jednak Tanaki usłyszała nutkę pośpiechu w jego głosie.
   - Straciliśmy trzy dni - westchnęła ostrożnie rozkopując śnieg dookoła szukając nowych śladów.

   Kiedy Mana dotarł na miejsce, nie zostało wiele światła słonecznego, tak więc powoli zapalały się pierwsze latarnie w mieście. Do miejsca, w którym czekała na niego egzorcystka doprowadziły go odgłosy walki. Z obojętną twarzą obserwował, jak Morii unika jednego z ataków i odpychając się od ściany, wskakuje na poziom drugi, a potem przy pomocy aktywacji wachlarza rozcina go wpół. Brązowowłosa poprawiła mundur, przeczesała palcami krótkie włosy z wyraźnym niezadowoleniem i dopiero po ubraniu z powrotem swojego płaszcza podniosła swoje złote tęczówki na towarzysza broni.

   - Wielki Mana łaskawie się pojawił - powiedziała z lekkim przekąsem.
   - Załatwiłbym ją o wiele szybciej.
   - Ta, trzymaj.
   - Tak mało? - Powiedział podnosząc brew na widok skrawka papieru przyklejonego do czarnej okładki.
   - Jak widzisz, przeszukałam każdy kąt tego zaułka, ale nie znalazłam niczego więcej. - Dziewczyna ciężko westchnęła.
   - Słabo, straciliśmy trzy dni.
   - Jakbym nie wiedziała - odparła zakładając ręce na piersi.
   - Zatrzymamy się tu na noc.
   - Na tym mrozie?!
   - W najbliższej gospodzie, Tanaki - powiedział zły chłopak - widocznie nie tylko Poszukiwacze, ale i Twój mózg, gdzieś się zgubił.
   - Ja Ci dam! - Zawołała za oddalającym się chłopakiem.

   Następnego ranka, tuż po śniadaniu zaczęli dokładniej przeszukiwać miasto. Na ulicy o dziwo zjawiło się więcej ludzi niż poprzedniego dnia. Choć brązowooka zwróciła na to uwagę zielonowłosemu, ten się tym nie przejął. Wraz z porą obiadową zaczęli się coraz bardziej niecierpliwić, gdy Morii miała dość tuż za sobą usłyszała kobiecy pisk. Odwróciła się, aby zobaczyć jak poziom trzeci ujawnia się w środku miasta. Bez większego namysłu razem z Maną zaatakowali szkielet. Minęło kilkanaście minut, ale udało im się pokonać bestię. Parę minut później uciekali uliczkami przed zwykłymi ludźmi, którzy i ich wzięli za potwory.

   - I tak, nam okazują wdzięczność - zamarudziła dziewczyna pod nosem.
   - Ograniczeni debile - mruknął Mana idąc głębiej w uliczkę.
   - Hej, patrz tutaj! To nasz herb - powiedziała podnosząc odznakę z ziemi - nie pamiętam, aby wysyłano tutaj jakiegoś egzorcystę...
   - To jest niemożliwe. Wszyscy są porozsyłani na misjach... jedynymi blisko nas powinni być Bookmani.
   - Albo Aleksander z Amonem - powiedziała ostrożnie oglądając srebrną błyskotkę - bo to nie będzie Różany Krzyż Mirandy, co nie?
   - Kto wie - wzruszył ramionami - w każdym razie jest autentyczny, albo doskonałą podróbką.
   - Autentyk, ma nawet grawer Komuiego - powiedziała pokazując tył przedmiotu.
   - Zaczyna się robić poważnie, mam nadzieje, że nie będę musiał ratować Ci tyłka.
   - To raczej ja będę musiała osłaniać TWOJE szanowne cztery litery.
   - Wątpię - chłopak zruszył ramionami idąc dalej. - To miasto... wydaje się dziwnie puste.
   - Hę? - Zapytała zdziwiona, ale szarooki nie rozwinął swojej myśli.

   Po kolejnych poszukiwaniach Morii zrozumiała, co miał na myśli jej rozmówca. To nie tak, że mało ludzi chodziło po mieście. W tym mieście BYŁO paru ludzi. Poczuła się nieswojo, oboje egzorcystów porzuciło ukrywanie odznak, aby pozbyć się wszystkich Akum z pobliża. Zaatakowała ich około dziesiątka potworów, w różnych odstępach czasowych. W międzyczasie udało im się znaleźć całą, jedną stronę raportu, który mieli dostać kilka dni wcześniej.

   Liczba Akum dokładnie nieznana. Szacunki wynoszą na trzydzieści przeciwników, codziennie przybywa nowych.

   Poziomy: od pierwszych do trzecich.

   Zagrożenie ludności cywilnej - bardzo wysokie.

   Przyczyna zagrożenia - spore nagromadzenie Akum na jednym obszarze. Ich cel nadal pozostaje nieznany. Żadnych istotnych informacji nie udało się uzyskać od mieszkańców ani ze znanych powieści. Zalecana jak najszybsza interwencja.

   Powołani do zadania: Morii Tanaki oraz Mana Walker. Wsparcie: ?

   Dotychczasowe subiektywne obserwacje: niepokojąca ilość potworów znacznie przekraczająca standardy. Z niewiadomych przyczyn Akumy przemieszczają się sporą grupą od miasta do miasta. Brak potwierdzenia, co do obecności, któregoś z członków klanu Noego, co tylko wzbudza większą niepewność. Nie odnotowano również, żadnych, ale to żadnych, śladów prowadzących do Innocence na tym obszarze. Według naszych doniesień ustaliliśmy prawdopodobne miasto, do którego powinny się udać w następnej kolejności. Zawsze są wybierane duże miasta, gdzie łatwo wtopić się w otoczenie. Przyczyna niecodziennej wędrówki Akum pozostaje zagadką. Brak informacji potrzebnych do podania jednoznacznej i prawidłowej przyczyny.

   Notatka sporządzona dnia: 15.03.XXX

   - Co o tym myślisz? - Spytała Tanaki, gdy oboje zaznajomili się z treścią notatki.
   - To, że mamy większą sprawę do rozgryzienia. Jakby ktoś się z mózgiem przydał to nie ma nikogo pod ręką - Mana ciężko westchnął - wracamy do punktu wyjścia. Musimy założyć, że Poszukiwacze już nie żyją.

***

   - Wróciłam! Duży ruch był na mieście - powiedziała blondynka odkładając swój płaszcz na komodę w przedpokoju. - Nie patrz tak na mnie... wiesz jak ciężko było się przedrzeć? Ale patrz co mam! Nowy płaszcz dla Ciebie, będziesz w nim o wiele lepiej wyglądał niż w tym znoszonym. Prawda, że ładny? Dla siebie też coś mam, przecież sama potrzebuję nowych ubrań. Ładna prawda? Jest o wiele praktyczniejsza niż te szerokie kiece u dołu, o nic już nie będę haczyć! Do tego plamy z tego materiału będą schodzić o wiele szybciej - kocie oczy dziewczyny rozbłysły ze szczęścia. Gdy pokazywała swoje zakupy chłopakowi siedzącemu na krześle w cieniu pokoju. - Ale wiesz... - zaczęła o wiele mniej weselszym tonem - ludzie znowu giną. Będziemy musieli się przeprowadzić... mnie też się tutaj podobało, ale nic nie możemy zrobić. Tak, zima panuje już za długo. Nie opuszczałeś pokoju, prawda? Wiesz, że się o Ciebie martwię. Po tym, co tamci mężczyźni, Ci zrobili... jeszcze trochę musimy poczekać. Mam przeczucie, że za niedługo będziemy mogli żyć tak jak wcześniej. Tylko musimy jeszcze trochę poczekać. Jeszcze odrobinę - powiedziała kładąc swoją głowę na jego kolanach.
   
   Chwilę później szczupła ręka chłopaka zaczęła gładzić jej blond włosy.

   - D... dobrze... jeszcze... odrobinę - powiedział łamiącym się głosem, jakby nie potrafił złapać tchu. Jednak ona go już nie usłyszała, z uśmiechem na ustach zasnęła na jego kolanach.

2 komentarze:

  1. o jest wreszcie kolejny rozdział super :) muszę przyznać że jest on intrygujący i tajemniczy widać że Mana z Tanaki dostali nie zbyt ciekawą misję ? :)zastanawia mnie też końcówka rozdziału a zwłaszcza dziewczyna z chłopakiem kim są i co takiego przytrafiło się chłopcu ? czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam :) fanka 12

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za komentarz :) no cóż... czy nieciekawa misja... na pewno z ich punktu widzenia męcząca xD a co do innych pytań to powoli :x

      Usuń