niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział Dziewiętnasty ~ Przepowiednia


- Zakon znam już od bardzo dawna. Komui jak i wszyscy moje wizje uważają za pewniki. Jednak wizja, którą chcecie znać jest dla mnie samej zagadką. Tyle ile rozczytałam ze swoją wiedzą tyle przekazałam. Jednakże widzę, że strasznie mu na niej zależy dlatego opowiem wam ją całą… moim sposobem. Chodźcie ze mną. – Powiedziała wstając od stołu.

Młodzi egzorcyści w ciszy i spokoju szli za wróżbitką. Ich krótki spacer zakończył się na tyle ogrodu. Usiedli na trawie w okręgu. Mei Ling swoją kulę włożyła w sam środek.
- Połóżcie na niej swoją lewą rękę i wszyscy pomyślcie o swojej misji. Koniecznie musicie pomyśleć o przepowiedni, po którą przysłał was Komui! Inaczej nie zobaczycie nic albo gorzej. Zostaniecie oszukani przez moje Innocence – powiedziała dobitnie – tutaj nie ma miejsca na przelewki. Jesteście gotowi? – Odpowiedziały jej kiwnięcia głową. – W takim razie. Aktywacja. Ukaż nam przepowiednię o buncie.

Kula zaświeciła się na zielono, aby po chwili zgasnąć. Egzorcyści leżeli na ziemi z zamkniętymi oczami. Jednak nie spali, tylko razem z wróżbitką przenieśli się w wizję.
- Nie wolno wam tutaj nikogo i niczego dotykać – ostrzegła ich Mei Ling, kiedy cała piątka znalazła się w czarnej przestrzeni - zaraz się zacznie.
W chwili wypowiedzenia ostatniego słowa z czerni wyłoniła się sylwetka wysokiej dziewczyny. Najpierw była wyprostowana, aby następnie zgiąć się w pół. Później pojawiły się głosy. Głośny, kobiecy krzyk bólu, zaraz po nim wysoki i złowieszczy śmiech, następnie męski krzyk rozpaczy i smutku. Zanim egzorcyści się zorientowali w sytuacji pojawił się przed nimi szeroki i szyderczy uśmiech, po nim rozległ się dziewczęcy głos.
- Hahaha, głupi egzorcyści. Nie możecie mnie rozdzielić na wieki. Zabiję was od środka! Sprawię, że jedno z was pozabija was wszystkich, hahahaha – szyderczy głos odbijał się echem w głowach egzorcystów nawet po wybudzeniu z transu.
- C-co to było? – Zapytała przerażona Morii.
- Czyli to jest ta przepowiednia? – Zapytał zszokowany Amon.
- Jakie macie interpretacje? – Zapytała Mei Ling.
- Jakaś dziewczyna zdradzi Zakon – powiedział ponuro Mana – albo TO się stanie – dodał szeptem.
- Podobną informację podałam Komuiemu. – Możecie ją opisać w waszych raportach tak jak ją widzieliście. Jeśli będą się różnić to nie będzie nic złego. A może właśnie dzięki połączeniu waszych własnych odczuć z moimi złożymy prawdziwy jej obraz.

Egzorcyści wstali z ziemi i powolnym krokiem skierowali się w stronę domu. Jednak Mana po kilku krokach nie był wstanie zrobić więcej. Zmroziły go własne przypuszczenia.
- Powiedziałeś „jakaś dziewczyna”, ale ty wiesz o jaką dziewczynę chodzi, prawda?
- Nie wiem o czym mówisz Mei Ling – odparł obojętnie Mana.
- Nie musisz udawać. Wiem o niej, Komui musiał mi wyjawić, bo… widziałam jej twarz. Nawet słyszałam jak Cię woła na końcu drugiej części przepowiedni.
- Drugiej części? – Spytał zaskoczony.
- Tak, pokazałam wam tylko pierwszą ze względu na drugą. Złowieszczy śmiech nie unosi się w nieskończoność. Zostaje on pod koniec brutalnie przekształcony w krzyk rozpaczy. Nad dziewczyną, którą widziałeś stoi młodszy chłopak z nożem w dłoni. Albo z nożem zamiast dłoni – powiedziała z lekkim uśmieszkiem – w każdym bądź razie nie trwa to długo, bo sztylet zostaje wbity w jej serce. Z ust dziewczyny wypływa krew. Wizja kończy się jej płaczem i zdaniem: Co zrobiłeś Manie? To jest to co chce wiedzieć Komui. Tylko ty to możesz ujawnić w swoim raporcie. Wiesz czemu?
- Bo… – przełknął ślinę – bo jest o mnie.

***

- Co robiłeś jeszcze z tą wróżbitką?
- Porozmawiać nie można, Amonie? Sam z Morii plotkujesz jak najęty… te, a może ty baba jesteś, a nie facet? – Zapytał zgryźliwie Mana.
- Lepiej patrz na siebie, dzieciaku – odpowiedział blondyn.
- Nie zachowujesz się o wiele lepiej.
- Chłopaki możecie skończyć? – Odezwał się zaspany Aleksander spod poduszki. – Chciałbym sobie trochę pospać, a wy mi w tym wcale nie pomagacie. Nie chce narzekać…
- Już to robisz – wtrącił się zielonowłosy
- …ale jutro czeka nas droga powrotna, więc wolę się wyspać. I wam też radzę naładować swoje baterie. Dobranoc!

Następnego ranka
- Chłopaki wiecie co to była za dziewczyna w tej wizji? Ta z samego końca.
- Czy to nie oczywiste, że Noah? – Zapytał znudzony Aleksander.
- No pewnie tak, ale dokładnie która z rodziny?
- A co znasz kilka, nie spodziewałem się po tobie takiej wiedzy – powiedział z ironią Mana – widać, że Tanaki nareszcie się dokształca.
- A co? Bo ty taki wspaniały masz raport skończony? I niczego nie pominąłeś? – Powiedziała zaczepnie.
- Tak, mój raport jest gotowy – powiedział chłopak pokazując zapisane kartki – skończyłem wczoraj wieczorem. To wy tylko się tak wleczecie.
- Znowu zaczynacie – mruknął Aleksander.
- Masz coś do nich? Może Morii jako pierwsza go utemperuje – odpowiedział zgryźliwie Amon.
- Ty też? Myślałem, że choć ty z uwagi na wiek zachowasz powagę. No, ale szczerze mówiąc męczą mnie te kłótnie. Bo zawsze, nie ważne co zrobię to i tak zawsze jestem do nich wplątywany. Choć mnie w ogóle nie obchodzi to czy Mana już skończył, zaczął czy w ogóle porzucił pisanie raportu. Ja sam właśnie skończyłem – powiedział upijając łyk herbaty. – Poza tym… wątpię, aby Morii utemperowała Manę, raczej będzie odwrotnie.
- Zobaczymy, Alku – powiedział naburmuszony drugi z blondynów. – Mana, jak tak bardzo lubisz się z nią kłócić to może chodźcie ze sobą – dodał w kierunku zielonowłosego.
- Że co? Sam se z nią chodź – odparł beznamiętnie – będziecie o wiele lepiej pasować. Dwóch idiotów – skwitował.
- Sam jesteś idiotą – powiedziała brązowowłosa robiąc zamach z zamiarem uderzenia go w twarz, jednak chłopka zrobił szybki unik i sam popchnął ją w plecy. Zdezorientowana upadła na ziemię – dziewczynę bijesz. No ale nie można oczekiwać kultury od takiego mutanta, jak ty – powiedziała opryskliwie wskazując na czerwoną, prawą rękę Many.
- Nie prosiłem się o nią – wycedził przez zęby spuszczając rękaw – po za tym… dzięki niej nie zginę byle jaką śmiercią. Mówiąc prosto, pocisk Akumy nic mi nie zrobi, a wy posypiecie się w przeciągu pięciu minut.
- Jaka szkoda, że trucizna nie działa na Ciebie. Żyłoby nam się o wiele prościej, gdybyś zniknął raz na zawsze. Szczerze, to wszyscy chcą żebyś zdechł jak pies – powiedziała wściekła. Po tych słowach zapanowała cisza.
Aleksander nerwowo przygryzł kubek, który akurat podniósł do ust. Oczywiste było to, że sprzeczki Morii kontra Mana kończą się na groźbach śmierci, ale blondyn stwierdził, że tym razem Tanaki przekroczyła cienką granicę, jak tylko nazwała zielonowłosego mutantem, a teraz wykopała sobie grób, do którego zostanie wrzucony jeszcze on i Amon. Nerwowo przełknął łyk napoju. Nie wiedział co powiedzieć.
Niezręczną ciszę przerwał Mana.
- Wyruszamy za półgodziny – powiedział wściekły wychodząc na zewnątrz.
- Morii… nie przesadzasz, aby trochę? – Zapytał niepewnie Aleksander, gdy zielonowłosy opuścił pomieszczenie.
- Nie mów, że będzie Ci żal tego idioty-egoisty. Nikt go nie ceni. Gdyby nie jego zmutowana ręka pewnie w życiu nie postawiłby stopy w Kwaterze Głównej – powiedziała pewnym głosem. – Mimo wszystko życie byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby został trupem.
- Nie powiedziałbym…
- Czyli uważasz, że jego zachowanie jest okej?
- Tego nie powiedziałem, Amonie. Chcę wam tylko powiedzieć, że ledwo go znamy i może warto byłoby poczekać z takimi wnioskami – odpowiedział na spokojnie.
- Przesadzasz, akurat w tej kwestii nie musisz zachowywać się jak dyplomata. Powiedz, co o nim myślisz – powiedziała na spokojnie Morii siadając przy stole z herbatą w ręce.
- Co myślę o Manie? Nie mam nic do niego. Jest silnym egzorcystą i ma ciekawą osobowość…
- Twierdzisz, że chamstwo jest ciekawe? – Zapytał zaskoczony Amon. W tym momencie do Aleksandra coś dotarło.
- Wiecie… wydaje mi się, że wiem o Manie o wiele więcej niż wy – odparł wstając od stołu – radzę wam się pośpieszyć za dwadzieścia minut ruszamy z powrotem.
Wychodząc z domu zobaczył czyjąś postać siedzącą w cieniu. Podchodząc bliżej rozpoznał Manę, który wyszedł chwilę wcześniej. Ciemnowłosy chłopak siedział na ziemi po turecku i bawił się Timcanpym. Aleksander nie był pewny, ale przez moment, gdy zawiał wiatr wydawało mu się, że dosłyszał odgłos płaczu.
- Tutaj jesteś Mana – powiedział stając w pewnej odległości od kolegi – jak się trzymasz?
- Dobrze, a co ma być? – Odpyskował.
- Nie wiem wydawałeś się wstrząśnięty, gdy wychodziłeś.
- A bo ty zachowasz spokój, gdy ktoś Ci powie, że chce Twojej śmierci?
- No nie...
- A poza tym co tu robisz? Nie planujesz zamachu na moje życie razem z tamtą dwójką?
- Przestań, zachowujesz się jak naburmuszone dziecko.
- Kolejny święty – powiedział Mana wywracając oczami.
- Nigdy się za świętego nie uważałem – powiedział na spokojnie – czy po drodze mamy jeszcze coś zrobić? – Zapytał siadając obok kolegi.
-  Mamy odwiedzić tutejszy wydział naukowy. Podobno ich szef nie składa raportów… no i wypadałoby zadzwonić do Komuiego – powiedział obojętnie.
- Tylko nie mów, że idziemy całą czwórką – powiedział załamanym głosem Alek.
- Czyżby planowanie śmierci cię nie interesowało? – Zakpił Mana.
- Bardzo zabawne. Uważam, że Morii przesadziła mówiąc w imieniu wszystkich. Gdyby nikt cię nie poważał to wątpię, abyś dostawał tyle misji oraz żeby tak dobrze ci się układało ze starszym pokoleniem. – Westchnął głęboko. - Poza tym, śmierć egzorcysty nie jest na rękę Zakonowi, szczególnie tych z pasożytniczym trybem – powiedział spokojnie Aleksander patrząc w niebo – nie powinieneś się nimi przejmować. Morii mówi, żeby mówić, a Amon tylko jej przytakuje, a wydawałoby się, że ma te dwadzieścia lat…
- Dwadzieścia pięć – przerwał Mana.
- Tym gorzej. Jeśli już mam być szczery do samego końca – powiedział z rękami założonymi na karku – to traktuje Cię, jak przyjaciela.
- Już raz Ci powiedziałem, co nie? – Westchnął znudzony ciemnozielonowłosy wstając z ziemi. – Przyjaciele nic dla mnie nie znaczą, ba, nawet ich nie chce.
- To że jesteś moim, nie oznacza, że automatycznie jestem Twoim przyjacielem – powiedział na spokojnie Alek – po prostu Ci ufam i możesz na mnie liczyć.
- Uparty jesteś – powiedział Mana bez cienia jakichkolwiek emocji – zawołaj tych idiotów, bo mnie pewnie i tak nie będą słuchać.

***

- Te, Tanaki ile trzeba jeszcze iść? – Zapytał Mana po dziesięciu godzinach marszu.
- W tym tempie i bez przerw dotrzemy jutro w południe do miejsca, gdzie Azjatycki Wydział Naukowy się znajduję. Jednak znalezienie wejścia również zajmie koło pół dnia.
- To nieźle – podsumował Amon.
- Chwila! – Zawołał Aleksander idący trochę za trójką znajomych – a co z jedzeniem? Nasze śniadanie wiele nie dało, a obiadu też nie jedliśmy. – odpowiedziały mu pomniejsze burczenia w brzuchach. - W nocy powinniśmy się wyspać skoro co najmniej pół dnia spędzimy na poszukiwaniach. Poza tym nie wliczyliście jednej rzeczy.
- Jakiej mądralo? - Zapytał Mana przystając.
- Akum – odpowiedział krótko.
- Myślisz, że nas zaatakują? Miały po temu już mnóstwo okazji…
- Morii, weź się czasem posłuchaj. Nie jesteś przypadkiem zbyt pewna siebie? We wszystkich bitwach jak dotąd mało co zrobiłaś, nie mówiąc o tym, że nawet odwracasz się od towarzyszy – powiedział poważnie Aleksander mając na uwadze wydarzenia z Krety.
- Nie moja wina – odpowiedziała lekko obrażona – jesteście ode mnie dużo lepsi – dodała szeptem nie odwracając się w stronę Anioła.
- Tylko bez kłótni mi tutaj – powiedział ze śmiechem w głosie Amon – trzeba Ci przyznać rację to może – chłopak rozglądnął się po pustej przestrzeni – tam? – Zapytał wskazując środek polany po lewej.
- Ale żeś się wysilił – zakpił Mana – lepiej chodźmy jeszcze kawałek. Timcanpy nas poprowadzi na skraj tamtego lasu – powiedział szarooki wskazując ledwo widoczne drzewa – nie będziemy wyglądać jak kaczki do odstrzału. Dodatkowo będziemy mogli tam rozbić już obóz.

Pozostała trójka tylko kiwnęła potwierdzająco głową na jego propozycję, a potem szli za złotym golemem w wybrane miejsce. Jednak żadne z nich nie zauważyło czarnego kota, który podążał ich śladem odkąd opuścili dom wróżbitki.
Młodzi egzorcyści nie byli świadomi, czyhającego na nich zagrożenia.

------------------------------------------------------------------------------
Rozdziały będą się pojawiać co 2 tygodnie!

2 komentarze:

  1. Jej! <3 Ten kot to Lulu Bell, prawda? Jej ^^ Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Zapowiada się interesująco ^^

    OdpowiedzUsuń