wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział Dwudziesty Dziewiąty ~ Dochodzenie cz.1


W nietypowej, grobowej atmosferze w jednym z przedziałów pierwszej klasy, pociągiem jechała trójka podróżników.
Brązowowłosa dziewczyna wpatrywała się z lekkim znużeniem w krajobraz za oknem. Jej złote oczy, zwykle jasne, w tym momencie wyglądały na przygaszone. Na sobie miała wąską, czarną sukienkę z rozcięciami po bokach o kroju tradycyjnego, chińskiego stroju. Na piersi miała wyszyty srebrną nicią różany krzyż, a do paska po lewej stronie miała doczepiony czarny pokrowiec, w którym trzymała swoje wachlarze. Na kolana położyła swój podróżny płaszcz. Zwykle rozmowna, lecz tym razem nie umiała wykrzesać z siebie ani jednego słowa. Jej towarzysze również nie przerywali milczenia.
Po lewej stronie dziewczyny siedział wysoki blondyn o ciemnozielonych oczach. Znużony długą podróżą usiadł wygodnie, opierając głowę o ściankę przedziału i zasnął. Spał ze skrzyżowanymi rękami na piersi. Na jego strój składały się proste, czarne spodnie, biała koszula, na którą miał założony ciepły czarny sweter oraz biało-czarna kurtka z również wyszytą srebrną oznaką apostołów. Obok niego leżał nieduży, czarny futerał na flet.

Naprzeciwko nich siedział ostatni z egzorcystów. Chłopak średniego wzrostu o włosach w kolorze tak ciemnej zieleni, że wydawały się być czarne. Jego czujne, szare oczy były utkwione w notesie. Miał założoną nogę na nogę, w ten sposób, że zgięta prawa była poziomo. Jego strój nie odstawał od reszty. Również w czarnej tonacji ze srebrnymi elementami. Nosił on długie, czarne spodnie oraz czarny płaszcz. Prawy rękaw był przypinany na zamek błyskawiczny ze względu na typ jego broni. Na rękach miał również białe rękawiczki. Na głowie nastolatka jak zwykle siedział jego złoty golem – Timcanpy – który nie odstępował swojego właściciela ani na krok.



Podróż mijała w ciszy i napiętej atmosferze. Co jakiś czas dało się słyszeć znużone westchnienie dziewczyny, głębszy oddech blondyna oraz szelest kartek z dziennika.

Pociąg zbliżał się do następnej stacji. Było zimowe przedpołudnie. Promienie słońca, były zatrzymywane przez chmury, co dawało ponury nastrój. Śnieg leżący na dachach peronów, budynku stacji, ławkach i chodniku zamiast lśnić w słońcu swą nieskazitelną bielą zszarzał tak bardzo, że nieprzyjemnie się na niego spoglądało. Morii odwróciła wzrok od okna z ciężkim westchnieniem, po czym wstała z miejsca.
- Dojeżdżamy – powiedziała niby do siebie.
- Najwyższa pora – odparł Mana zamykając zeszyt i chowając do wewnętrznej kieszeni płaszcza.
- Amon, obudź się – powiedziała brązowowłosa delikatnie potrząsając śpiącym towarzyszem. – Pobudka dojeżdżamy. – Dodała odrobinę głośniej.
- To nic nie da – westchnął ciężko zielonowłosy. – Jak zaśnie to koniec. Obudzi się przy następnej stacji. Najwyżej – zaznaczył - na następnej stacji. – Odparł poprawiając sobie włosy.
- Może go wynieśmy z przedziału…
- ZGŁUPIAŁAŚ DO RESZTY?! – Wydarł się Mana, aby chwilę później na powrót spoważnieć. – Co sobie inni pasażerowie pomyślą? Przecież to będzie wyglądać jakby się upił i naszą reputację szlag trafi – odparł przykładając dłoń do czoła. – Musimy go zostawić, a on sam będzie się musiał wrócić następnym pociągiem…
- Co to, to nie! – Zaprotestowała dziewczyna, pociąg zaczął wytracać prędkość. – Musimy go jakoś obudzić… tylko jak? – Zmartwiła się.
- Eh… kobiety, same z nimi kłopoty. – Westchnął ciężko. – Niech będzie, obudzę go… ale na Twoją odpowiedzialność.
- Niech Ci będzie – odparła z rękami założonymi na piersi.
Chłopak pochylił się nad towarzyszem i szepnął mu coś do ucha.
- CO?! – Wrzasnął jak oparzony Amon zrywając się na raz z miejsca. – Morii, nie rób tego! – Złapał zdziwioną dziewczynę mocno za ramiona.
- O co Ci chodzi? – Zapytała nie pewnie.
- Przecież Mana powiedział, że… - urwał zaczerwieniony. Jednak, gdy dokładniej się przyjrzał dziewczynie, jego pierwotny strach przerodził się w istny gniew. – Walker! – Wydarł się. – Niech no ja Cię tylko dorwę! Zabiję Cię ty…
- Najpierw mnie złap! – Odkrzyknął ciemnowłosy będąc już na korytarzu, Tray natychmiast ruszył w jego stronę.
- Hej! Nie zapominajcie o mnie! – Zawołała za nieobecnymi już towarzyszami Morii biorąc bagaże i w pośpiechu opuszczając przedział.

***

- Nienawidzę zimy – powiedziała Morii przedzierając się przez zaspy. – Naprawdę nie mogli nam załatwić żadnego transportu? – Spytała z wyrzutem.
- No co ty, w taką śnieżycę? Chyba w snach! – Odpowiedział jej Mana.
- O jakiej ty śnieżycy mówisz? – Zapytał zdziwiony Amon nie wyczuwając sarkazmu towarzysza. – Przecież ledwo pada… - powiedział patrząc w niebo. Chwilę później odgarnął pobliską gałąź, aby nie zahaczyć o nią głową co spowodowało, że cały śnieg z niej spadł na idącego za nim szarookiego.
- No właśnie o tej – powiedział z przekąsem biały jak bałwan.
- Co to za góra śniegu – powiedziała Morii odbijając się od ośnieżonego Many, ten w odpowiedzi odwrócił się z dość ponurą twarzą – a to ty… pasuje Ci to przebranie. – Powiedziała z uśmiechem na ustach.
- Niech no ja Cię dorwę ty… - Odpowiedział wkurzony strzepując z siebie nadmiar puchu i ruszając na dziewczynę.
- Te, uspokój się – powiedział Amon ze złośliwym uśmieszkiem na ustach, który przypomniał jego młodszemu towarzyszowi o ostatniej rozmowie z Komuim.
Mana, zmielił w ustach wiele przekleństw połączonych z epitetami swoich współtowarzyszy, aby po chwili odburknąć tylko „Co się tak głupio szczerzysz?!” w odpowiedzi Amon rzucił go w zaspę i ruszył dalej ścieżką. Szarooki nie podniósł się od razu. Spojrzał tylko w chmury kłębiące się nad jego głową z miną, jakby o coś pytał. Chwilę później z ciężkim westchnieniem podniósł się i zaczął na nowo otrzepywać z białego puchu, po czym sam zaczął iść drogą, z której moment wcześniej zniknęli jego towarzysze.

***

Trójka egzorcystów doszła do średniej wielkości miasta. Weszli przez jedną z bram wraz z kilkoma wozami z jedzeniem. Ku swojemu zdziwieniu stwierdzili, że mury zostały niedawno zbudowane i niezbyt dokładnie. W niektórych miejscach były szerokie szczeliny.
- Takie dziury, to ich przed niczym nie ochronią – mruknął pod nosem Mana.
- Gdzie się zatrzymamy? – Zapytała Morii idąca pomiędzy chłopakami.
- Tam gdzie nas przyjmą – odpowiedział Amon drapiąc się po głowie – miejmy nadzieję, że jeszcze zaufania do obcych nie stracili.
- Ta sprawa tak poważna się nie wydaje… - powiedział z lekkim wyrzutem zielonowłosy.
- Tak, bo zaginięcie dwójki poszukiwaczy i piętnastu osób jest czymś normalnym – skwitował z przekąsem blondyn.
- Tak często nasze raporty są pełne zaginięć, że mnie to już nie rusza – powiedział szarooki ze spokojem. - O, tam widzę jakąś gospodę. – Odparł beznamiętnie wskazując budynek po lewej. – Morii pewnie już nogi bolą, więc się pośpieszmy.
- Hej! Nie jestem aż taka delikatna! – Oburzyła się. – No ale nogi mnie rzeczywiście bolą – mruknęła pod nosem.
- Więc idziemy! – Powiedział Amon biorąc Morii pod pachę.
- E-ej! Dam sobie sama radę! - Zaczęła protestować, ale po chwili Mana wziął ją za drugą rękę. Tym oto sposobem Morii została wręcz przeniesiona do budynku.

Wewnątrz było względnie cicho. Przy jednym ze stolików jadło trzech podróżnych, kawałek dalej pięcioro mężczyzn rozmawiało o czymś półszeptem, a za ladą recepcji i barku w jednym stał wysoki, czarnowłosy mężczyzna i z lekkim zdenerwowaniem przyglądał się trójce nowo przybyłych, którzy zaczęli się kłócić.
- Nie zamierzam spędzić w tym brudnym miejscu ani chwili dłużej - powiedziała butnie dziewczyna.
- Nie przesadzaj nie jest tak źle…
- No, ty Amon, na pewno znasz o wiele gorsze miejsca.
- Cicho bądź. Nie potrzebnie robimy scenę… powinniśmy pójść i załatwić sobie pokój, a dopiero potem się kłócić.
- Tak, więc… liczymy na Ciebie senpai~! – Powiedział Mana popychając blondyna.
- Że co… - odparł zdezorientowany, po czym wpadł prawie na ladę – a, przepraszam. – Odpowiedział lekko zakłopotany. - Czy mógłbym dostać pokoje dla mnie i moich towarzyszy?
- Mam dwa wolne – odpowiedział niechętnie recepcjonista – na jak długo? – Zapytał mierząc wzrokiem rozmówcę i dwójkę jego towarzyszy pod drzwiami. Chyba nie o nich mówiła tamta dwójka… to przecież są jakieś dzieciaki…
- Nie wiemy dokładnie… to zależy jak pójdą nam interesy… powiedzmy, że do końca miesiąca najdłużej.
- Niech będzie, – odparł niechętnie właściciel – jedna ze służących państwa zaprowadzi. Płatność uregulują państwo jutro. Gladys! – Zawołał w kierunku kuchni.
Chwilę później wyszła z niej średniego wzrostu dziewczyna w pobrudzonym fartuchu.
- Słucham? – Zapytała ostrożnie.
- Zaprowadzisz naszych gości do pokojów na pierwszym piętrze.
- A, d-dobrze – powiedziała lekko wystraszona, a po chwili uprzejmym gestem wskazała schody. – P-pozwolą państwo tędy.
- Mana, rusz się! – Zawołał Amon kiwając na towarzyszy.
- Nie wrzeszcz tak, nie jestem głuchy. – Powiedział teatralnie zasłaniając sobie uszy.

Pokoje na piętrze były małe i skromne. Szafka, łóżko i biurko pod oknem wraz z krzesłem. Gladys powiadomiła przybyszy o wszystkich formalnościach, po czym wróciła na dół. Pokoje egzorcystów były obok siebie, ale to nie to sprawiło, że o mały włos skoczyli sobie do gardeł.
Morii dostała osobny pokój, ale Mana i Amon ze względu na brak innych wolnych musieli zamieszkać w jednym. Oboje zaraz po zniknięciu pokojówki, jak małe dzieci rzucili się w kierunku łóżka.
- Walker, suń się!
- Sam się przesuń, dur-Tray!
- Starszym się ustępuje!
- Nie widzę tutaj nikogo starszego… - powiedział zielonowłosy popychając blondyna i wskakując na środek łóżka. – No, czyli moje, a ty się zadowól podłogą.
- Ty… - zaczął wściekły zielonooki wstając z podłogi.
- Coś się stało? – Zapytała Morii wchodząc do pokoju. – Słyszałam jakiś hałas…
- Spokojnie to tylko sło… to była tylko słowna potyczka – powiedział Mana opierając się o ścianę – a! Jeszcze Amon się wywalił.
- No, co ty nie powiesz – odpowiedział blondyn siedzący na ziemi – ciekawe czemu.
- Pewnie zahaczyłeś o bagaż – powiedziała spokojnie Morii podnosząc walizkę.
- To jednak była walizka? A myślałem, że o własne stopy – odpowiedział szarooki udając głupiego.
- Taa... jak widzisz to była walizka – odpowiedział z przekąsem chłopak – musimy obmyślić jakiś plan działania.
- No wypadałoby. Proponuję nocny zwiad, rano i wciągu dnia podpytać mieszkańców, jutro wieczorem zebrać informacje do kupy i działamy.
- Mówisz, że to będzie takie proste? – Zapytała brązowowłosa.
- Raczej nie – odpowiedział z przekąsem najstarszy z trójki – nie przyjęli nas z otwartymi ramionami.
- Dziwisz się? W końcu doszło w tym mieście do wielu morderstw. Ale jak już się chcą odgrodzić to mogli zainwestować w lepszy płot. Z takimi dziurami to wiele im nie pomoże.
- Przede wszystkim mamy się zająć zaginięciem poszukiwaczy, Mana. A skoro zaginęli to sami musimy poprowadzić dochodzenie w sprawie pobytu Akum, gdzieś w pobliżu. Tak dużo śmierci musiało z jedną przywołać.
- Będzie dużo do zrobienia… a tego… na patrolu nie rozdzielimy się, co nie? Bo wiecie… Trochę mam słabą orientację w terenie…
- Można się było tego po Tobie spodziewać, Tanaki. Czyli plan działania ustalony. Ja przejdę się dookoła tego muru.
- My natomiast sprawdzimy okolicę. Coś nie tak? – Zapytał widząc zmieszaną dziewczynę. Mana w tym czasie wstał z łóżka i kierował się do wyjścia.
- A nic… To znaczy zastanawiałam się… Amon… co Ci Mana powiedział wtedy w pociągu? – Spytała lekko zmieszana.
- Kiedy? Cz-czekaj mówisz o tym jak mnie obudził? – Zielonooki przełknął ślinę. - W-wtedy… em… no tego… - zaczął lekko zaczerwieniony drapiąc się za tył głowy. Mana stał spokojnie oparty o ścianę przy drzwiach. Blondyn jeszcze raz, przełknął głośno ślinę po czym dokończył – p-powiedział mi, że chciałaś… em… c-coś sprzedać… - odpowiedział cały zaczerwieniony tępo patrząc się w ścianę za dziewczyną.
- Serio.? – Odpowiedziała pytająco patrząc na zielonookiego z jeszcze bardziej naiwnym wyrazem twarzy. Natomiast kąciki ust Many nieznacznie drgnęły. – A co takiego?
- Eto… chodziło o… Two…twój strój. – Wyjąkał. - Chodziło o twój mundur  - powiedział dobitnie. W tym momencie Mana wydał odgłosy podobne do tamowanego śmiechu, zgięty w pół.
- Nie wiedziałam, że to aż taka zła rzecz… - Tanaki nadal zdawała się nie zauważać, czerwonej jak burak twarzy Tray’a  - a ty czego wydajesz dźwięki, jak jakiś prosiak? – Odwarknęła w stronę ciemnowłosego.
- Nawet nie wiesz jak dobrze trafiłaś – podszepnął Amon.
- Ja? Z twojej głu… głównej negatywnej cechy.
- Jakiej to niby?
- A... głupoty połączonej z naiwnością – powiedział śmiertelnie poważnie – i jedynym prosięciem w tym pokoju jesteś ty, Tray – odpowiedział wychodząc z pomieszczenia.
- Ja Ci dam, głupia i naiwna! – Odkrzyknęła za nim złotooka.
Na prawdę się nie zorientowała… pewnie, że nie. To dziewczyna, one o takich rzeczach nie myślą… za często. Pomyślał Amon czując w duchu pewną ulgę. Odpłacę się za to Walkerowi. Jeszcze nie wiem jak, ale na pewno coś wymyślę.
- To idziemy? – Zapytała poddenerwowana złotooka przerywając rozmyślania Tray’a. – Mam dość tego imbecyla.
- Ja też go nie lubię. – Dodał blondyn zamykając za nimi drzwi na korytarz.

***

Przez tydzień egzorcyści prowadzali patrole, próbowali wypytywać ludzi, ale nic im to nie dało. Co wieczór powtarzali sobie te same rzeczy. Bezradnie patrzyli na szczątkowe raporty i po sobie nawzajem. Co jakiś czas sprzeczali się ze sobą. Atmosfera w ich grupie była gęstsza niż zwykle.
- Psia mać! – Zdenerwował się Mana, pewnego wieczoru. – łazimy tylko po tym mieście tam i z powrotem. Nie ruszamy się ani o odrobinę do przodu. Nie wytrzymam tego dłużej!
- Te, spokojniej – powiedział wystraszony Amon – mnie też ta sytuacja nie przypada do gustu. Jeśli zrobiły to Akumy to nieźle się ukrywają… Na to, że to jednak nie one też za mało danych, a do tego miejscowi nie są skorzy do pomocy… mamy patową sytuację.
- Ale musimy z tego jakoś wybrnąć! – Zaprotestowała Morii leżąc na ziemi i czytając zapiski. – Musieliśmy coś przeoczyć…
- No niby co?! – Oburzył się ciemnowłosy. – Za niedługo będę recytował te raporty!
- A może… - zaczął nieśmiało Amon – napiszmy, że zniszczyliśmy jedną czy dwie i wracajmy?
- Odpada – powiedział z wyrzutem szarooki – Komui sprawdzi Tima i od razu się wyda.
- No tak, te Twoje dziwadło wszystko nagrywa – powiedziała naburmuszona brązowowłosa. – Odpuśćmy sobie dzisiejszy patrol i połóżmy się wcześniej. Jutro przy śniadaniu omówimy, co dalej. Łaaa… - przeciągnęła się – dobranoc wam.
- Śpij dobrze. – Powiedział blondyn, a zielonowłosy tylko machną ręką od niechcenia.

***

Północ

- Nie mogę dopuścić, aby dowiedzieli się czegoś więcej niż tamta beżowa parka – powiedział czarnowłosy mężczyzna przygryzając paznokieć.

Szedł on korytarzem prowadzącym do pokoi egzorcystów. Ubrany był w ciemny strój, a kaptur jego płaszcza zasłaniał mu twarz. Przystanął przed drzwiami prowadzącymi do pomieszczenia, gdzie spali chłopcy. Delikatnie włożył swój klucz do zamka i najciszej jak umiał, wszedł do pokoju. Rozejrzał się wokół. Dzięki dużej ilości śniegu na dworze, nie musiał się martwić o źródło światła dla siebie, ponieważ idealnie odbijał on światło księżyca. Spokojnym krokiem oraz bez zbędnych ruchów stanął przy łóżku.
- On się nie nada – powiedział z przekąsem podnosząc koszulkę chłopakowi – za stary. Za to jego przyjaciel… - powiedział przyglądając się śpiącemu na podłodze – tutaj sprawa ma się inaczej… na nim zbiłbym świetny interes… nad jego ręką pewnie nie jeden naukowiec zechciałby się zastanowić… - powiedział wyciągając zza płaszcza cienkie metalowe ostrze, lecz po chwili schował je z powrotem. – Nie, to nie będzie dobre. Lepiej będzie jeśli zajmę się samą dziewczyną. Potrzebuję alibi – odparł ze złowieszczym uśmiechem wychodząc z pokoju.

***

Morii siedziała w swoim pokoju przy biurku. Co chwila drapała się w głowę, coś pisała, nerwowa spoglądała na raporty, znowu łapała się za głowę i tak w kółko. Jej długie ciemnobrązowe włosy nadal miała związane w dwa warkocze, a w złotych oczach widać było mocne zmęczenie połączone ze znużeniem. Z ciężkim westchnieniem przejrzała swoje notatki, gdzie spisała wszystkie powtarzające się fakty oraz zestawiała z najciekawszymi – jej zdaniem – raportami.

- Nie rozumiem – rzekła w końcu załamana – czemu nie widać w żadnym z nich typowych ataków? Poza tym, czemu wszystkie ofiary mają tyle punktów wspólnych? Rozumiem czas zniknięć, że nocą. Rozumiem, że nie został nawet ślad po ofiarach, po pocisku Akumy raczej nie zostaje z Ciebie wiele. Ale… wiek ofiar się nie ima. Czemu są to tylko młode osoby? – Powiedziała zamyślona. – O co tutaj chodzi? Z drugiej strony może to być sprawka…
Dziewczynie przerwał odgłos zamykanych drzwi za nią, na których tle widoczna była czarna, ludzka sylwetka.


-----------------------------------------------------------------------------------------------
Po długiej przerwie wyczekiwany przez was rozdział 29. Podobał się wam?
Pomiędzy tym, a nr 30 nie będzie tak długiej przerwy >.< (już prawie napisany :x)
Teraz można hejcić/krytykować :p

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz