W
nietypowej, grobowej atmosferze w jednym z przedziałów pierwszej klasy,
pociągiem jechała trójka podróżników.
Brązowowłosa
dziewczyna wpatrywała się z lekkim znużeniem w krajobraz za oknem. Jej złote
oczy, zwykle jasne, w tym momencie wyglądały na przygaszone. Na sobie miała
wąską, czarną sukienkę z rozcięciami po bokach o kroju tradycyjnego, chińskiego
stroju. Na piersi miała wyszyty srebrną nicią różany krzyż, a do paska po lewej
stronie miała doczepiony czarny pokrowiec, w którym trzymała swoje wachlarze.
Na kolana położyła swój podróżny płaszcz. Zwykle rozmowna, lecz tym razem nie
umiała wykrzesać z siebie ani jednego słowa. Jej towarzysze również nie
przerywali milczenia.
Po
lewej stronie dziewczyny siedział wysoki blondyn o ciemnozielonych oczach.
Znużony długą podróżą usiadł wygodnie, opierając głowę o ściankę przedziału i
zasnął. Spał ze skrzyżowanymi rękami na piersi. Na jego strój składały się
proste, czarne spodnie, biała koszula, na którą miał założony ciepły czarny
sweter oraz biało-czarna kurtka z również wyszytą srebrną oznaką apostołów.
Obok niego leżał nieduży, czarny futerał na flet.
Naprzeciwko
nich siedział ostatni z egzorcystów. Chłopak średniego wzrostu o włosach w
kolorze tak ciemnej zieleni, że wydawały się być czarne. Jego czujne, szare
oczy były utkwione w notesie. Miał założoną nogę na nogę, w ten sposób, że
zgięta prawa była poziomo. Jego strój nie odstawał od reszty. Również w czarnej
tonacji ze srebrnymi elementami. Nosił on długie, czarne spodnie oraz czarny
płaszcz. Prawy rękaw był przypinany na zamek błyskawiczny ze względu na typ
jego broni. Na rękach miał również białe rękawiczki. Na głowie nastolatka jak
zwykle siedział jego złoty golem – Timcanpy – który nie odstępował swojego
właściciela ani na krok.
Podróż
mijała w ciszy i napiętej atmosferze. Co jakiś czas dało się słyszeć znużone
westchnienie dziewczyny, głębszy oddech blondyna oraz szelest kartek z
dziennika.
Pociąg
zbliżał się do następnej stacji. Było zimowe przedpołudnie. Promienie słońca,
były zatrzymywane przez chmury, co dawało ponury nastrój. Śnieg leżący na
dachach peronów, budynku stacji, ławkach i chodniku zamiast lśnić w słońcu swą
nieskazitelną bielą zszarzał tak bardzo, że nieprzyjemnie się na niego
spoglądało. Morii odwróciła wzrok od okna z ciężkim westchnieniem, po czym
wstała z miejsca.
-
Dojeżdżamy – powiedziała niby do siebie.
-
Najwyższa pora – odparł Mana zamykając zeszyt i chowając do wewnętrznej
kieszeni płaszcza.
-
Amon, obudź się – powiedziała brązowowłosa delikatnie potrząsając śpiącym
towarzyszem. – Pobudka dojeżdżamy. – Dodała odrobinę głośniej.
-
To nic nie da – westchnął ciężko zielonowłosy. – Jak zaśnie to koniec. Obudzi
się przy następnej stacji. Najwyżej – zaznaczył - na następnej stacji. – Odparł
poprawiając sobie włosy.
-
Może go wynieśmy z przedziału…
-
ZGŁUPIAŁAŚ DO RESZTY?! – Wydarł się Mana, aby chwilę później na powrót
spoważnieć. – Co sobie inni pasażerowie pomyślą? Przecież to będzie wyglądać
jakby się upił i naszą reputację szlag trafi – odparł przykładając dłoń do
czoła. – Musimy go zostawić, a on sam będzie się musiał wrócić następnym
pociągiem…
-
Co to, to nie! – Zaprotestowała dziewczyna, pociąg zaczął wytracać prędkość. –
Musimy go jakoś obudzić… tylko jak? – Zmartwiła się.
-
Eh… kobiety, same z nimi kłopoty. – Westchnął ciężko. – Niech będzie, obudzę
go… ale na Twoją odpowiedzialność.
-
Niech Ci będzie – odparła z rękami założonymi na piersi.
Chłopak
pochylił się nad towarzyszem i szepnął mu coś do ucha.
-
CO?! – Wrzasnął jak oparzony Amon zrywając się na raz z miejsca. – Morii, nie
rób tego! – Złapał zdziwioną dziewczynę mocno za ramiona.
-
O co Ci chodzi? – Zapytała nie pewnie.
-
Przecież Mana powiedział, że… - urwał zaczerwieniony. Jednak, gdy dokładniej
się przyjrzał dziewczynie, jego pierwotny strach przerodził się w istny gniew.
– Walker! – Wydarł się. – Niech no ja Cię tylko dorwę! Zabiję Cię ty…
-
Najpierw mnie złap! – Odkrzyknął ciemnowłosy będąc już na korytarzu, Tray
natychmiast ruszył w jego stronę.
-
Hej! Nie zapominajcie o mnie! – Zawołała za nieobecnymi już towarzyszami Morii
biorąc bagaże i w pośpiechu opuszczając przedział.
***
-
Nienawidzę zimy – powiedziała Morii przedzierając się przez zaspy. – Naprawdę
nie mogli nam załatwić żadnego transportu? – Spytała z wyrzutem.
-
No co ty, w taką śnieżycę? Chyba w snach! – Odpowiedział jej Mana.
-
O jakiej ty śnieżycy mówisz? – Zapytał zdziwiony Amon nie wyczuwając sarkazmu
towarzysza. – Przecież ledwo pada… - powiedział patrząc w niebo. Chwilę później
odgarnął pobliską gałąź, aby nie zahaczyć o nią głową co spowodowało, że cały
śnieg z niej spadł na idącego za nim szarookiego.
-
No właśnie o tej – powiedział z przekąsem biały jak bałwan.
-
Co to za góra śniegu – powiedziała Morii odbijając się od ośnieżonego Many, ten
w odpowiedzi odwrócił się z dość ponurą twarzą – a to ty… pasuje Ci to
przebranie. – Powiedziała z uśmiechem na ustach.
-
Niech no ja Cię dorwę ty… - Odpowiedział wkurzony strzepując z siebie nadmiar
puchu i ruszając na dziewczynę.
-
Te, uspokój się – powiedział Amon ze złośliwym uśmieszkiem na ustach, który
przypomniał jego młodszemu towarzyszowi o ostatniej rozmowie z Komuim.
Mana,
zmielił w ustach wiele przekleństw połączonych z epitetami swoich
współtowarzyszy, aby po chwili odburknąć tylko „Co się tak głupio szczerzysz?!” w odpowiedzi Amon rzucił go w
zaspę i ruszył dalej ścieżką. Szarooki nie podniósł się od razu. Spojrzał tylko
w chmury kłębiące się nad jego głową z miną, jakby o coś pytał. Chwilę później
z ciężkim westchnieniem podniósł się i zaczął na nowo otrzepywać z białego
puchu, po czym sam zaczął iść drogą, z której moment wcześniej zniknęli jego
towarzysze.
***
Trójka
egzorcystów doszła do średniej wielkości miasta. Weszli przez jedną z bram wraz
z kilkoma wozami z jedzeniem. Ku swojemu zdziwieniu stwierdzili, że mury
zostały niedawno zbudowane i niezbyt dokładnie. W niektórych miejscach były
szerokie szczeliny.
-
Takie dziury, to ich przed niczym nie ochronią – mruknął pod nosem Mana.
-
Gdzie się zatrzymamy? – Zapytała Morii idąca pomiędzy chłopakami.
-
Tam gdzie nas przyjmą – odpowiedział Amon drapiąc się po głowie – miejmy
nadzieję, że jeszcze zaufania do obcych nie stracili.
-
Ta sprawa tak poważna się nie wydaje… - powiedział z lekkim wyrzutem
zielonowłosy.
-
Tak, bo zaginięcie dwójki poszukiwaczy i piętnastu osób jest czymś normalnym –
skwitował z przekąsem blondyn.
-
Tak często nasze raporty są pełne zaginięć, że mnie to już nie rusza –
powiedział szarooki ze spokojem. - O, tam widzę jakąś gospodę. – Odparł
beznamiętnie wskazując budynek po lewej. – Morii pewnie już nogi bolą, więc się
pośpieszmy.
-
Hej! Nie jestem aż taka delikatna! – Oburzyła się. – No ale nogi mnie rzeczywiście
bolą – mruknęła pod nosem.
-
Więc idziemy! – Powiedział Amon biorąc Morii pod pachę.
-
E-ej! Dam sobie sama radę! - Zaczęła protestować, ale po chwili Mana wziął ją
za drugą rękę. Tym oto sposobem Morii została wręcz przeniesiona do budynku.
Wewnątrz
było względnie cicho. Przy jednym ze stolików jadło trzech podróżnych, kawałek
dalej pięcioro mężczyzn rozmawiało o czymś półszeptem, a za ladą recepcji i
barku w jednym stał wysoki, czarnowłosy mężczyzna i z lekkim zdenerwowaniem przyglądał się
trójce nowo przybyłych, którzy zaczęli się kłócić.
-
Nie zamierzam spędzić w tym brudnym miejscu ani chwili dłużej - powiedziała butnie dziewczyna.
-
Nie przesadzaj nie jest tak źle…
-
No, ty Amon, na pewno znasz o wiele gorsze miejsca.
-
Cicho bądź. Nie potrzebnie robimy scenę… powinniśmy pójść i załatwić sobie
pokój, a dopiero potem się kłócić.
-
Tak, więc… liczymy na Ciebie senpai~! – Powiedział Mana popychając blondyna.
-
Że co… - odparł zdezorientowany, po czym wpadł prawie na ladę – a, przepraszam.
– Odpowiedział lekko zakłopotany. - Czy mógłbym dostać pokoje dla mnie i moich
towarzyszy?
-
Mam dwa wolne – odpowiedział niechętnie recepcjonista – na jak długo? – Zapytał
mierząc wzrokiem rozmówcę i dwójkę jego towarzyszy pod drzwiami. Chyba nie o nich mówiła tamta dwójka… to
przecież są jakieś dzieciaki…
-
Nie wiemy dokładnie… to zależy jak pójdą nam interesy… powiedzmy, że do końca
miesiąca najdłużej.
-
Niech będzie, – odparł niechętnie właściciel – jedna ze służących państwa
zaprowadzi. Płatność uregulują państwo jutro. Gladys! – Zawołał w kierunku
kuchni.
Chwilę
później wyszła z niej średniego wzrostu dziewczyna w pobrudzonym fartuchu.
-
Słucham? – Zapytała ostrożnie.
-
Zaprowadzisz naszych gości do pokojów na pierwszym piętrze.
-
A, d-dobrze – powiedziała lekko wystraszona, a po chwili uprzejmym gestem
wskazała schody. – P-pozwolą państwo tędy.
-
Mana, rusz się! – Zawołał Amon kiwając na towarzyszy.
-
Nie wrzeszcz tak, nie jestem głuchy. – Powiedział teatralnie zasłaniając sobie
uszy.
Pokoje
na piętrze były małe i skromne. Szafka, łóżko i biurko pod oknem wraz z
krzesłem. Gladys powiadomiła przybyszy o wszystkich formalnościach, po czym
wróciła na dół. Pokoje egzorcystów były obok siebie, ale to nie to sprawiło, że
o mały włos skoczyli sobie do gardeł.
Morii
dostała osobny pokój, ale Mana i Amon ze względu na brak innych wolnych musieli
zamieszkać w jednym. Oboje zaraz po zniknięciu pokojówki, jak małe dzieci
rzucili się w kierunku łóżka.
-
Walker, suń się!
-
Sam się przesuń, dur-Tray!
-
Starszym się ustępuje!
-
Nie widzę tutaj nikogo starszego… - powiedział zielonowłosy popychając blondyna
i wskakując na środek łóżka. – No, czyli moje, a ty się zadowól podłogą.
-
Ty… - zaczął wściekły zielonooki wstając z podłogi.
-
Coś się stało? – Zapytała Morii wchodząc do pokoju. – Słyszałam jakiś hałas…
-
Spokojnie to tylko sło… to była tylko słowna potyczka – powiedział Mana
opierając się o ścianę – a! Jeszcze Amon się wywalił.
-
No, co ty nie powiesz – odpowiedział blondyn siedzący na ziemi – ciekawe czemu.
-
Pewnie zahaczyłeś o bagaż – powiedziała spokojnie Morii podnosząc walizkę.
-
To jednak była walizka? A myślałem, że o własne stopy – odpowiedział szarooki
udając głupiego.
-
Taa... jak widzisz to była walizka – odpowiedział z przekąsem chłopak – musimy
obmyślić jakiś plan działania.
-
No wypadałoby. Proponuję nocny zwiad, rano i wciągu dnia podpytać mieszkańców,
jutro wieczorem zebrać informacje do kupy i działamy.
-
Mówisz, że to będzie takie proste? – Zapytała brązowowłosa.
-
Raczej nie – odpowiedział z przekąsem najstarszy z trójki – nie przyjęli nas z
otwartymi ramionami.
-
Dziwisz się? W końcu doszło w tym mieście do wielu morderstw. Ale jak już się
chcą odgrodzić to mogli zainwestować w lepszy płot. Z takimi dziurami to wiele
im nie pomoże.
-
Przede wszystkim mamy się zająć zaginięciem poszukiwaczy, Mana. A skoro
zaginęli to sami musimy poprowadzić dochodzenie w sprawie pobytu Akum, gdzieś w
pobliżu. Tak dużo śmierci musiało z jedną przywołać.
-
Będzie dużo do zrobienia… a tego… na patrolu nie rozdzielimy się, co nie? Bo
wiecie… Trochę mam słabą orientację w terenie…
-
Można się było tego po Tobie spodziewać, Tanaki. Czyli plan działania ustalony.
Ja przejdę się dookoła tego muru.
-
My natomiast sprawdzimy okolicę. Coś nie tak? – Zapytał widząc zmieszaną
dziewczynę. Mana w tym czasie wstał z łóżka i kierował się do wyjścia.
- A nic… To znaczy zastanawiałam
się… Amon… co Ci Mana powiedział wtedy w pociągu? – Spytała lekko zmieszana.
- Kiedy? Cz-czekaj mówisz o tym
jak mnie obudził? – Zielonooki przełknął ślinę. - W-wtedy… em… no tego… -
zaczął lekko zaczerwieniony drapiąc się za tył głowy. Mana stał spokojnie
oparty o ścianę przy drzwiach. Blondyn jeszcze raz, przełknął głośno ślinę po
czym dokończył – p-powiedział mi, że chciałaś… em… c-coś sprzedać… -
odpowiedział cały zaczerwieniony tępo patrząc się w ścianę za dziewczyną.
- Serio.? – Odpowiedziała pytająco
patrząc na zielonookiego z jeszcze bardziej naiwnym wyrazem twarzy. Natomiast
kąciki ust Many nieznacznie drgnęły. – A co takiego?
- Eto… chodziło o… Two…twój strój.
– Wyjąkał. - Chodziło o twój mundur -
powiedział dobitnie. W tym momencie Mana wydał odgłosy podobne do tamowanego
śmiechu, zgięty w pół.
- Nie wiedziałam, że to aż taka
zła rzecz… - Tanaki nadal zdawała się nie zauważać, czerwonej jak burak twarzy
Tray’a - a ty czego wydajesz dźwięki,
jak jakiś prosiak? – Odwarknęła w stronę ciemnowłosego.
- Nawet nie wiesz jak dobrze
trafiłaś – podszepnął Amon.
- Ja? Z twojej głu… głównej
negatywnej cechy.
- Jakiej to niby?
- A... głupoty połączonej z
naiwnością – powiedział śmiertelnie poważnie – i jedynym prosięciem w tym
pokoju jesteś ty, Tray – odpowiedział wychodząc z pomieszczenia.
- Ja Ci dam, głupia i naiwna! –
Odkrzyknęła za nim złotooka.
Na prawdę się nie zorientowała… pewnie, że nie. To dziewczyna, one o
takich rzeczach nie myślą… za często. Pomyślał Amon czując w duchu pewną
ulgę. Odpłacę się za to Walkerowi.
Jeszcze nie wiem jak, ale na pewno coś wymyślę.
- To idziemy? – Zapytała
poddenerwowana złotooka przerywając rozmyślania Tray’a. – Mam dość tego
imbecyla.
- Ja też go nie lubię. – Dodał blondyn
zamykając za nimi drzwi na korytarz.
***
Przez tydzień egzorcyści
prowadzali patrole, próbowali wypytywać ludzi, ale nic im to nie dało. Co
wieczór powtarzali sobie te same rzeczy. Bezradnie patrzyli na szczątkowe
raporty i po sobie nawzajem. Co jakiś czas sprzeczali się ze sobą. Atmosfera w
ich grupie była gęstsza niż zwykle.
- Psia mać! – Zdenerwował się
Mana, pewnego wieczoru. – łazimy tylko po tym mieście tam i z powrotem. Nie
ruszamy się ani o odrobinę do przodu. Nie wytrzymam tego dłużej!
- Te, spokojniej – powiedział
wystraszony Amon – mnie też ta sytuacja nie przypada do gustu. Jeśli zrobiły to
Akumy to nieźle się ukrywają… Na to, że to jednak nie one też za mało danych, a
do tego miejscowi nie są skorzy do pomocy… mamy patową sytuację.
- Ale musimy z tego jakoś wybrnąć!
– Zaprotestowała Morii leżąc na ziemi i czytając zapiski. – Musieliśmy coś
przeoczyć…
- No niby co?! – Oburzył się
ciemnowłosy. – Za niedługo będę recytował te raporty!
- A może… - zaczął nieśmiało Amon
– napiszmy, że zniszczyliśmy jedną czy dwie i wracajmy?
- Odpada – powiedział z wyrzutem
szarooki – Komui sprawdzi Tima i od razu się wyda.
- No tak, te Twoje dziwadło
wszystko nagrywa – powiedziała naburmuszona brązowowłosa. – Odpuśćmy sobie
dzisiejszy patrol i połóżmy się wcześniej. Jutro przy śniadaniu omówimy, co
dalej. Łaaa… - przeciągnęła się – dobranoc wam.
- Śpij dobrze. – Powiedział
blondyn, a zielonowłosy tylko machną ręką od niechcenia.
***
Północ
- Nie mogę dopuścić, aby
dowiedzieli się czegoś więcej niż tamta beżowa parka – powiedział czarnowłosy
mężczyzna przygryzając paznokieć.
Szedł on korytarzem prowadzącym do
pokoi egzorcystów. Ubrany był w ciemny strój, a kaptur jego płaszcza zasłaniał
mu twarz. Przystanął przed drzwiami prowadzącymi do pomieszczenia, gdzie spali
chłopcy. Delikatnie włożył swój klucz do zamka i najciszej jak umiał, wszedł do
pokoju. Rozejrzał się wokół. Dzięki dużej ilości śniegu na dworze, nie musiał
się martwić o źródło światła dla siebie, ponieważ idealnie odbijał on światło
księżyca. Spokojnym krokiem oraz bez zbędnych ruchów stanął przy łóżku.
- On się nie nada – powiedział z
przekąsem podnosząc koszulkę chłopakowi – za stary. Za to jego przyjaciel… -
powiedział przyglądając się śpiącemu na podłodze – tutaj sprawa ma się inaczej…
na nim zbiłbym świetny interes… nad jego ręką pewnie nie jeden naukowiec
zechciałby się zastanowić… - powiedział wyciągając zza płaszcza cienkie
metalowe ostrze, lecz po chwili schował je z powrotem. – Nie, to nie będzie
dobre. Lepiej będzie jeśli zajmę się samą dziewczyną. Potrzebuję alibi – odparł
ze złowieszczym uśmiechem wychodząc z pokoju.
***
Morii siedziała w swoim pokoju
przy biurku. Co chwila drapała się w głowę, coś pisała, nerwowa
spoglądała na raporty, znowu łapała się za głowę i tak w kółko. Jej długie
ciemnobrązowe włosy nadal miała związane w dwa warkocze, a w złotych oczach
widać było mocne zmęczenie połączone ze znużeniem. Z ciężkim westchnieniem
przejrzała swoje notatki, gdzie spisała wszystkie powtarzające się fakty oraz
zestawiała z najciekawszymi – jej zdaniem – raportami.
- Nie rozumiem – rzekła w końcu
załamana – czemu nie widać w żadnym z nich typowych ataków? Poza tym, czemu
wszystkie ofiary mają tyle punktów wspólnych? Rozumiem czas zniknięć, że nocą.
Rozumiem, że nie został nawet ślad po ofiarach, po pocisku Akumy raczej nie
zostaje z Ciebie wiele. Ale… wiek ofiar się nie ima. Czemu są to tylko młode
osoby? – Powiedziała zamyślona. – O co tutaj chodzi? Z drugiej strony może to
być sprawka…
Dziewczynie przerwał odgłos zamykanych
drzwi za nią, na których tle widoczna była czarna, ludzka sylwetka.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Po długiej przerwie wyczekiwany przez was rozdział 29. Podobał się wam?
Pomiędzy tym, a nr 30 nie będzie tak długiej przerwy >.< (już prawie napisany :x)
Teraz można hejcić/krytykować :p
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz