W drzwiach budynku pojawił się
piętnastoletni chłopak, odziany w długi płaszcz z czarnego materiału. Wchodząc
do środka ściągnął swój kaptur. Przeczesał palcami włosy o tak ciemnym odcieniu
zielonego, że były prawie czarne. Za ich kurtyną widniała para szarych oczu.
Wokół głowy przybysza latało małe, złote stworzonko.
- Witaj z powrotem egzorcysto –
przywitali go strażnicy.
- Dzień dobry – odpowiedział
obojętnie idąc w głąb budynku.
Przechodził przez kolejne
korytarze, mijał po drodze mnóstwo ludzi, którzy go pozdrawiali w ten czy inny
sposób. Chłopak odpowiadał na każde pozdrowienie skinieniem głowy, jednak
unikał kontaktu wzrokowego z kimkolwiek. Kierował się w stronę pokoju
kierownika.
Egzorcysta zapukał do drzwi. Po
krótkim „proszę”, wszedł do pomieszczenia.
Za biurkiem, które znajdowało się
na wprost drzwi, siedział mężczyzna po czterdziestce z oznakami siwizny we
włosach. Nazywał się on Komui Lee i był głównodowodzącym Czarnego Zakonu. Gdy
chłopak stanął przed meblem podniósł on wzrok znad dokumentów i przyjrzał się
mu uważnie.
- Jak poszło?
- Nie najlepiej. To była podróbka – odparł obojętnie egzorcysta.
- Jak twoje ramię?
- Dobrze, zaraz zejdę na dół jeśli
pozwolisz – odpowiedział.
- Właśnie mam do Ciebie jeszcze
jedną sprawę – zaczął mężczyzna patrząc prosto w oczy nastolatkowi. – Za chwilę
powinni się tu zjawić generałowie Cloud i Tiedoll wraz z uczniami. Chciałbym
abyś ich ze mną powitał.
- Niech będzie – odpowiedział
niechętnie.
***
- Mistrzu ile można czekać? –
Denerwował się blondwłosy chłopak.
- Zaraz powinien tu przyjść,
cierpliwości – odpowiedział siwy mężczyzna stojący obok. Miał narzucony podróżny zmatowiały, jasny płaszcz, pod którym znajdował się jego czarny strój ze złotymi zdobieniami. Tym mężczyzną jest generał Froi Tiedoll.
- No ale nie wypada przecież się
spóźniać. W szczególności jeśli zapowiedziałyśmy naszą wizytę prawda? –
Zapytała brązowowłosa dziewczyna.
- Masz rację – odpowiedziała jej
mentorka. Była to wysoka i elegancka kobieta ubrana w obcisłe czarne spodnie i luźniej leżącą czarną marynarkę również ze złotym odznaczeniami, a na jej prawym ramieniu siedziała mała biała małpka. Była to Generał Nine Cloud.
Po krótkiej chwili z głębi
korytarza wyszedł Komui, a zaraz za nim chłopak ze złotym golemem na ramieniu.
- Witam was, przepraszam za
opóźnienie – przywitał ich mężczyzna.
- Kim jesteś? – Zapytała dwójka
nowicjuszy.
- Jestem szefem naszej
organizacji, nazywam się Komui Lee i będę wam przydzielał przyszłe misje.
Cieszę się, że dotarliście tutaj cali i zdrowi.
- Komui, za nim się rozejdziemy,
czy możesz mi powiedzieć kto będzie mu towarzyszył podczas pierwszej misji? –
Zapytał Generał Tiedoll kładąc dłoń na ramieniu młodego chłopaka.
- A co z moją podopieczną? –
Również spytała pani generał.
- Nie musicie się o to martwić… on
się nimi zaopiekuje – powiedział Lee wskazując palcem na zielonowłosego, który
nonszalancko opierał się o ścianę. W odpowiedzi generałowie tylko skinęli
głowami i skierowali się w kierunku pokoi mieszkalnych.
- Czy nasi mistrzowie nie powinni
zostać z nami? – Zapytała piskliwie dziewczyna.
- Ich obecność nie jest
obowiązkowa tam gdzie idziemy. – Powiedział Komui i ruszył w przeciwną stronę
niż generałowie. Trójka młodzików ruszyła za nim.
Udali się oni do piwnicy, gdzie
przywitała ich Hevlaska. Była to dziwna postać. Miała ona około dziesięciu
metrów. Posiadała głowę kobiety, ale jej ciało bardziej przypominało tułów
węża. Jej długie włosy potrafiły się zamieniać w macki, które oplotły dwójkę
młodych egzorcystów i ich bronie. Cała postać Hevlaski posiadała białą
poświatę.
- A! Co to jest?! Weźcie to ode
mnie! Na pomoc! – Krzyczeli obydwoje, a Komui i piętnastoletni egzorcysta
przypatrywali się temu z lekkimi uśmiechami na twarzy.
- Uspokójcie się – rozległ się
łagodny głos Hevlaski – nie jestem waszym wrogiem. Chcę sprawdzić wasze poziomy
synchronizacji. Komui, chłopak ma osiemdziesiąt procent, a dziewczyna siedemdziesiąt
pięć. – Dodała po chwili.
- Nieźle – stwierdził mężczyzna.
- Komui, o co temu czemuś chodzi?
– Zapytała brązowowłosa.
- To jest Hevlaska – odparł zielonowłosy
egzorcysta, który właśnie wrócił na pomost. – Jest egzorcystką, tak jak my.
- Jednak się od was różni –
powiedział Lee – Hev jest użytkowniczką Kostki, która zawiera informacje
odnośnie Innocence.
- Innocence? – Zapytał blondyn.
- O Boskim Krysztale, który został
podarowany ludziom, aby niszczyć Akumy tworzone przez Milenijnego Earl’a.
Kostka jest to przedmiot, który odkryto kilkadziesiąt lat temu. Ma on kształt
sześcianu, na którego bokach jest opisana przeszłość Innocence. Niestety do
teraz nie wiemy co dokładnie zostało tam zapisane – Komui upił łyk kawy z kubka
– wiemy natomiast, iż w Kostce, a teraz również w ciele Hevlaski, znajduje się
sto dziewięć otworów na Boskie Kryształy. Aktualnie mamy ich około
pięćdziesięciu wliczając w nie te, których wy używacie.
- A użytkownicy broni przeciw
Akumom są nazywani Egzorcystami. Naszym zadaniem nie jest tylko walka z
zabawkami Earl’a – odparł chłopak opierający się o balustradę, - naszym
obowiązkiem jest również odnajdywanie i dostarczanie Innocence do Kwatery oraz walka
z rodziną Noah. Jednak nawet generałowie, czyli egzorcyści ze stu procentową
synchronizacją, nie są w stanie ich zabić.
- Rozumiem – odparł zamyślony
blondwłosy chłopak. – Czyli prawdziwe misje nie powinny wiele różnić się od
treningów pod opieką generałów, tak?
- Dokładnie – odpowiedział Komui –
Podczas misji bardzo często będziecie podróżować w drużynach dwu lub trzech
osobowych. Jesteś podopiecznym generała Tiedolla, więc znasz już mniej więcej
zasady pracy w zespole.
W odpowiedzi chłopak kiwnął
potakująco głową.
- No to przedstawię wam waszego
kompana podróży i opiekuna – powiedział Komui wskazując zielonowłosego – to
jest…
- Zaraz! Co to oznacza „opiekuna”?
– Przerwał mu blondyn. – Przecież on jest nie wiele starszy od nas! To raczej
my będziemy GO niańczyć – Oburzył się.
- Komui co to ma znaczyć?! Nie
będę robić za żądną niańkę! – Zdenerwował się drugi – Nie potrzebuję opieki –
warknął do przybysza.
- Dość! Nie będziecie mi się tu
kłócić, to moje polecenie i koniec.
- Miło mi was poznać jestem Morii,
Morii Tanaki, a wy? – Zaczęła nieśmiało dziewczyna.
- Aleksander Anioł – odparł
blondyn ściskając jej rękę. – Mógłbyś się też przedstawić, wiesz? – Warknął
opryskliwie w stronę drugiego chłopaka, gdy tamten ich zignorował.
- Skoro muszę – odparł niechętnie
– moje imię brzmi Mana.
- Mana? A co dalej? – Zapytała
ostrożnie dziewczyna.
- Mana powinno wam wystarczyć –
odpowiedział oschle.
- Ale… - Urwała dziewczyna widząc
ostrze noża pod brodą.
- Coś jeszcze?
- Mana przestań! – Do akcji
wkroczył Komui. – Zabierz ich na górę i pokaż pokoje, bez żadnych numerów –
pogroził mu palcem.
Chłopak przewrócił oczami, ale
zwrócił posłusznie swojej dłoni jej pierwotny kształt. Pokazał gestem na
przyszłych towarzyszy i ruszył w kierunku schodów. Morii i Alek poszli za nim.
- Ani trochę go teraz nie
przypomina. Z takim nastawieniem nie znajdzie przyjaciół – westchnął Komui idąc
w ślad za nieobecną już trójką.
***
- Tutaj mamy świetlicę, tu
bibliotekę, to jest jadalnia… - niósł się głos Many po korytarzach. Było już
późno to też po holu chodzili tylko naukowcy, którzy jak co dzień robili nadgodziny.
Na końcu chłopak wskazał dwójce ich pokoje, po czym udał się do swojego i
poszedł spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz