Trójka egzorcystów wraz z
poszukiwaczem czekała na stacji na pociąg, którym mieli pojechać na północ.
- Trochę się denerwuję –
powiedziała Morii do chłopaków.
- Ja też – odpowiedział Aleksander.
Mana z obojętną miną słuchał dalszej
rozmowy tamtej dwójki na temat „Co tam mogą zastać”. Mało go to obchodziło,
jednak nie mógł się nie zgodzić, że pierwsza, samodzielna misja zawsze wywołuje
strach.
Na stacji pojawiła się lokomotywa.
Wchodząc do pociągu nastał mały problem u egzorcystów. Mana i poszukiwacz od
razu skierowali się w kierunku przedziału pierwszej klasy, natomiast Tanaki
oraz Aleks pchali się razem z innymi. Gdy zobaczył to pierwszy z egzorcystów…
- Tim – zwrócił się do małego
zwierzątka na ramieniu – mógłbyś tu ich przyprowadzić?
W odpowiedzi mała, złota kulka
wzbiła się w powietrze i poleciała w kierunku tamtej dwójki.
- Och… nie widzę Many, ani
poszukiwacza… - jęknęła brązowowłosa egzorcystka.
- Ja też nie… a to co? – Zapytał
jej towarzysz wskazując złotą kulkę lecącą w ich kierunku.
- To chyba zawsze siedzi na
ramieniu od Many – powiedziała zdumiona dziewczyna.
Kiedy podleciało delikatnie
popchnęło ich swoimi skrzydełkami w stronę pozostałej części drużyny.
Dziewczyna i chłopak z lekkim zdziwieniem poszli we wskazanym kierunku.
***
Podróż egzorcystom minęła nawet
spokojnie. Podróż do miasta na północy zajęła im około dwóch tygodni. Przez
cały ten czas stosunek Many do towarzyszy nie zmienił się ani odrobinę,
natomiast pozostałej dwójki do niego tak. Oboje na początku próbowali nawiązać
z nim jakiś bliższy kontakt, jednak każda próba kończyła się kolejnymi
groźbami. Dlatego zostawili go w spokoju, co spowodowało chłodną i napiętą
atmosferę.
Podczas jazdy nie rozmawiali
między sobą, jechali w ciszy i skupieniu. Morii co jakiś czas wyglądała przez
okno w nadziei, że zobaczy na zewnątrz coś, co przełamie tą niezręczną
sytuację. Jednak po drugiej stronie nie było prawie nic, oprócz małych drzew
czy krzaków oraz pojedynczych domów. Tak, że ze zniecierpliwieniem dotykała
swoich wachlarzy sprawdzając, po raz któryś z kolei, czy są na swoim miejscu.
Podobne przejawy zdenerwowania
przejawiał Aleks, wyciągając raz po raz swoje jo-jo i bawiąc się nim.
Największą jego uwagę zwracało jednak zwierzątko, które latało wokół trzeciego
podróżnika. Podczas tej drogi miał wielka ochotę zapytać o nie, jednak za
każdym razem wzdrygał się na myśl, że musi o to zapytać Manę. Chłopak od samego
początku nie przejawiał chęci nawiązywania znajomości. Jedyne co wiedział o tym
złotym, czymś to to, że nazywa się Timcanpy. Przynajmniej tak uważał, bo
zielonowłosy kilkakrotnie wymawiał to imię.
Mana natomiast próbował się
zrelaksować. Nie pomagał mu w tym bynajmniej fakt, iż jego golem – Timcanpy –
cały czas latał mu dookoła głowy. Wielokrotnie miał ochotę go złapać i nie puścić,
ale wiedział, że to nic nie da. Ten spryciarz za każdym razem się mu wymykał z
rąk, choć nie zawsze było wiadomo w jaki sposób. Przeszkadzały mu również
natrętne spojrzenia Alka i Morii od czasu do czasu. Zdawał sobie sprawę z tego,
że to on jest sprawcą ich zachowania i atmosfery, ale nie przywiązywał do tego
większej wagi.
Morii nie należała do cierpliwych
osób. Po pewnym czasie znalazła sobie zajęcie. Wstała z siedzenia i ruszyła w
kierunku drzwi od przedziału. Za nimi siedział poszukiwacz.
- E… przepraszam – zagadała
niepewnie.
- W czym mogę pomóc panienko –
zapytał mężczyzna podnosząc wzrok z nad książki.
- Chciałam się zapytać… czym się
zajmujesz? Jako poszukiwacz – powiedziała na jednym tchu. – Mam na imię Morii.
- Martin – odpowiedział ściskając
jej dłoń - naszym zadaniem jest pomaganie wam, egzorcystom. Naszym obowiązkiem
jest sprawdzanie różnych legend o niezwykłych przypadkach i ustalić, czy
Innocence jest ich przyczyną.
- To chyba jest nudne –
zasugerowała delikatnie dziewczyna.
- A czy walka z Akumami jest dla
was nudna? To moja praca, która mimo wszystko sprawia mi przyjemność –
odpowiedział mężczyzna.
***
- Ale tu cicho – szepnęła brązowowłosa
do towarzyszy.
- Wygląda na to, że się
spóźniliśmy – odpowiedział jej blondyn rozglądając się po okolicy.
- Wcale nie, po prostu ludzie się
pochowali. Będziemy musieli poczekać do wieczora, aby zacząć poszukiwania –
jęknął Mana, - a miałem nadzieję na krótką misję.
Trójka egzorcystów z poszukiwaczem
na czele, przemierzała miasto w kierunku hotelu, w którym mieli się zatrzymać
na noc. Lecz atmosfera miasta wcale nie podtrzymywała na duchu. Grupkę
podróżników otaczały domy z wybitymi szybami albo zabitymi oknami. Drzwi były
zamknięte szczelnie na klucz. Do ich uszu nie docierał nawet najcichszy świst
wiatru. Choć dotarli tam w samo południe to ulice miasta były puste. Nie było
na nich widać żywej duszy.
Kiedy doszli do budynku
poszukiwacz głośno zapukał w drzwi. Odgłos rozniósł się echem po mieście, a
wśród wszechogarniającej ciszy nagle usłyszeli brzdęk kluczy i kilka drzwi w
najbliższym sąsiedztwie się otworzyło. Zza nich wyłoniły się blade twarze
ludzi. Wszyscy wyglądali na śmiertelnie przerażonych.
- K-k-kim je-e-esteście? –
Zapytała przerażona kobieta z domu po
prawej stronie.
- Ci ludzie są egzorcystami –
odpowiedział poszukiwacz.
- E-egzo-orcyści? – Zapytał
Mężczyzna wyglądający zza drzwi po lewej.
- Tak z Czarnego Zakonu.
Przybyliśmy aby wam pomóc, czy moglibyśmy wejść do środka i porozmawiać na
spokojnie wewnątrz – powiedział łagodnie Mana – jesteśmy też bardzo zmęczeni
przebyliśmy długą drogę do waszego miasta.
W odpowiedzi na jego prośbę
zamknęły się wszystkie drzwi oraz na nowo usłyszeli klucze w zamkach. Wszyscy
zamknęli się w domach.
- Wygląda na to, że nas nie
wpuszczą – warknął zielonowłosy – co za tępa mieścina.
- Nie tępa tylko wystraszona, a od
kiedy zrobiłeś się taki nie miły Mana? – Zapytała czarnowłosa dziewczyna, która
wychyliła się zza rogu.
- Sasha? – Zapytał niepewnie.
- Tak to ja, to ja wysłałam
wiadomość. Chodźcie – powiedziała czarnooka znikając za zakrętem.
***
- Wszystko zaczęło się niecałe
trzy tygodnie temu – zaczęła relacjonować dziewczyna, gdy całą czwórką znaleźli
się w jej domu. – Przybyli podróżni, którzy podawali się za was, to jest za
egzorcystów z Mrocznej Organizacji. Dlatego, gdy tylko wymówiłeś nazwę wszyscy
pozamykali drzwi.
- Nie rozumiem , Mrocznej
Organizacji? – Zapytała Morii.
- Z Czarnego Zakonu – powiedział
Alek wywracając oczami – czego Cię Cloud uczyła co?
- Tak czy inaczej – kontynuowała
opowieść Sasha - po kilku dniach okazało
się, że są to Akumy. Zabiły już około stu ludzi, a nasze miasteczko nigdy nie
było zbyt liczne. W tym roku jest, a raczej było nas niecałe dwieście. Dlatego
są wprowadzone te, godne pożałowania środki ostrożności.
- Jak poznałaś, że to nie są
egzorcyści? Rozumiem, że to ty jesteś tutejszym „kontaktem”.
- To proste e…
- Morii, Morii Tanaki.
- To proste Morii, nie mieli
mundurów poza tym, podali się za nieistniejącą Daniellę Race oraz za nieżyjących
Sumana Darka oraz generała Cross’a.
- CO?! – Zapytała trójka
egzorcystów.
- Wygląda na to, że były to Akumy,
które żyły jeszcze podczas walki o Arkę Noah. Sama widziałam jedną z nich, gdy
przybyły do miasta, lecz nie wiem, czy nie ewoluowały przypadkiem od tamtego
czasu. Wtedy wszystkie były na poziomie drugim.
- Wątpię. Poziomy trzecie i czwarte
raczej nie oszczędzają ludzi. Uważają nas za nic, zniszczyłyby wioskę zaraz po
przybyciu. Rozprawimy się z nimi dzisiaj w nocy. Nie pozwolę, aby narodziło się
ich więcej – powiedział poważnie zielonowłosy.
- W takim razie pozwólcie, że
pokażę wam pokoje – zaoferowała się Sasha – na pewno zostaniecie tu na kilka
dni.
- Na pewno! – Ochoczo odpowiedział
Alek, wstając od razu od stołu.
***
Podczas zapoznawania się z
pokojami, na ulicach pojawiły się Akumy. Były tam wspomniane przez czarnooką
dziewczynę poziomy drugie – potwory o
różnych i niekiedy dziwnych kształtach z twarzami - oraz dziesięć demonów
poziomu pierwszego – wielkie owalne kształty z armatami wystającymi po bokach,
a na samym środku znajdowała się wykrzywiona bólem ludzka twarz.
- Cholera! – Przeklął Mana
wyglądając przez okno.
Zaraz za nim na dwór wybiegł
Aleksander, a po nim Tanaki. Na zewnątrz od razu zaatakowali przybyszy. Morii
za pomocą swoich wachlarzy wytworzyła wiatr, który tworzył zasłonę wokół
egzorcystów oraz lekko ranił Akumy. Al wykorzystując swoje jo-jo, uderzał w
każdą z postaci po kolei. Natomiast Mana skakał po nich wbijając lub
przekrawając Potwory za pomocą swojej prawej ręki, którą aż po łokieć zamienił
w gilotynę.
- Tanaki uważaj! – Krzyknął blondyn,
gdy dziewczynie wypadł wachlarz z jednej ręki.
- Lepiej pilnuj swoich własnych
tułów – warknął Mana ochraniając kolegę, przed nadlatującym pociskiem. – Mamy
jeszcze sporo do zrobienia, więc wstawaj Tanaki. Nie mamy czasu na zbijanie
bąków.
- Ty imbecylu! Nie widzisz, że
cały czas walczę?
- Przestańcie się kłócić! –
Krzyknął Aleksander niszcząc kolejne dwie Akumy. – Nie mamy na to czasu!
- Wręcz przeciwnie – odpowiedział
Mana ucinając jednemu z przeciwników głowę – właśnie zniszczyłem ostatnią. Aaale jestem zmęczony, chodźmy z powrotem – westchnął szarooki wskazując ręką drogę, którą tu przyszli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz