W stołówce Kwatery zawsze było
tłoczno. To miejsce nikomu nie kojarzyło się tylko z jedzeniem. To tutaj,
wymieniano się najczęściej informacjami dobrymi albo złymi. Każdy z kimś
zamieniał choć jedno słowo. Niektórzy się kłócili inni znowu godzili. Stołówka
jest głównym miejscem spotkań egzorcystów i poszukiwaczy, a także naukowców,
którym udało się wyrwać choć na chwilę z biur.
W kuchni panował niepodzielnie
Jerry. Nikt nie wiedział skąd on się tam wziął. Nikt nawet nie szukał o nim
informacji. Dla wszystkich członków Mrocznej Organizacji, Jerry po prostu był.
Tak samo jak Hevlaska.
Jerry jest wysokim mulatem
noszącym czarne, przeciwsłoneczne okulary, a swoje jasno fioletowe włosy splata
w warkocze od czubka głowy aż do pasa. Od czasu do czasu w kuchni pomagają mu też
inni, którzy mają akurat wolne. Nie miał on nigdy nic przeciwko. Nawet pomagał,
gdy sobie ktoś nie radził.
Właśnie jest jeden ze spokojniejszych dni. Mamy dwudziestego lutego prawie wszyscy egzorcyści znajdują się w Kwaterze Głównej, a Jerry ma pełne ręce roboty.
Najwięcej w całym Zakonie jadł
Mana. Chociaż nie było po nim tego widać, a za jednym razem zjadał tyle
jedzenia, że starczyłoby spokojnie na porządne śniadanie dla czteroosobowej
rodziny. Ten apetyt w dużej mierze był uwarunkowany jego Innocence, ponieważ
pasożytniczy tryb jaki znajdował się w jego prawej ręce, wymagał mnóstwa
energii.
Chłopak najczęściej jadł sam, choć
dosiadali się do niego też starsi egzorcyści. Tyle, że odkąd Morii oraz
Aleksander dołączyli do Organizacji nie często miał okazję do porozmawiania z
innymi egzorcystami. Nie przepadał w dalszym ciągu za tą dwójką choć znał ich
już od około miesiąca. Jednak najbardziej denerwował go ktoś inny, mianowicie
Amon Tray.
Był to wysoki blondyn z
jasnozielonymi oczami i wiecznym uśmiechem na twarzy, który poszerzał się
jeszcze bardziej gdy spotykał on Manę. Ten z kolei starał się ze wszystkich sił
trzymać się od niego z daleka. Jednak owe zadanie było wręcz nie możliwe do
spełnienia, zwłaszcza podczas śniadania.
Do prawie pełnej Sali weszło
kilkoro egzorcystów. Szli zwartą grupą, rozmawiali, śmiali się. Wśród nich była
jedna kobieta. Na ich widok, Mana podniósł wzrok z nad talerzy i gestem
zaproponował miejsca obok siebie, wszyscy pokiwali głowami i udali się w
kierunku Jerry’ego. Po krótkiej chwili cała grupa usiadła koło nastolatka.
- Co u Ciebie Mana? – Zapytał
pogodnie jeden z nich.
- Nic nowego, cieszę się, że to wy
ze mną siedzicie – odpowiedział na pytanie rudowłosego.
- Coś się stało? – Zapytała
kobieta.
- Nic poważnego, ciociu Mirando –
odpowiedział obojętnie.
- Powiedz, co cię gryzie. Wiesz,
że mnie nie oszukasz – powiedział drugi mężczyzna, który nazywa się Marie Noise.
- Skoro muszę… - zaczął niechętnie
chłopiec – denerwuje mnie ta dwójka, którą mam się zajmować jak jakaś niańka –
mruknął oburzony rozdrabniają bułkę w rękach.
- A coś konkretnego, czy same ich
osoby? – Zapytał z ciekawością czwarty z mężczyzn o wyglądzie wampira, Arystar
Crowley.
- Ta dziewczyna…
- Na pewno ma jakieś imię –
odpowiedział najstarszy z zebranych, nazywał się Bookman choć nazywali go
również Pandą ze względu na dwie czarne plamy wokół oczu.
- Taa, Morii – burknął – denerwuje
mnie jej dociekliwość. Cały czas się o coś pyta, a najczęściej o tak oczywiste
sprawy, że ciężko wytrzymać. I cały czas próbuje się dowiedzieć o mojej
przeszłości, to jest wkurzające.
- Nie jesteś miły – stwierdziła
Miranda, - ona po prostu chce cię jak najlepiej poznać.
- Ale ja nie chcę, aby od razu
wszystko co wiem wyciągnęła na światło dzienne.
- Rozumiemy Mana – wtrącił się
rudowłosy chcąc zapobiec kłótni, - mówiłeś że oboje cię denerwują. To co z tym
chłopakiem?
- Mówisz o Aleksandrze, Lavi? –
Zapytał go chłopak, a gdy tamten w odpowiedzi kiwnął głową dodał – nie wiem
dlaczego, ale po prostu go nie lubię. Może dlatego, że z wyglądu przypomina Amona
– skrzywił się na jego wspomnienie, odkładając pusty talerz na stos naczyń po
swoim śniadaniu. – O wilkach mowa, więc przepraszam, ale pójdę poćwiczyć –
powiedział wstając od stołu jednocześnie głową wskazując drzwi, w których
pojawiła się wyżej wymieniona trójka.
***
- On nas unika – powiedziała Morii
do Alka wychodząc po śniadaniu.
- Mnie też się tak zdaje. Z tego
wynika, że Mana jest samotnikiem.
- Chyba tak, ale uważam, że po
prostu chce coś przed nami ukryć. – Powiedziała zamyślona.
- Powiedziałbym raczej, że przed
światem. Zauważ, że rozmawia on tylko ze starszymi egzorcystami jak Miranda
Lotto, albo młody Bookman.
- Tak, coś ich wszystkich musi
łączyć. Chciałabym się dowiedzieć co… a ty?
- Ja też Morii, tylko nie leć od
razu do nich z tym pytaniem. To naprawdę jest męczące.
***
Biblioteka Czarnego Zakonu jest
olbrzymim pomieszczeniem, choć większość jej regałów zajmują badania naukowe,
można tu było znaleźć też kilka książek o dokonaniach egzorcystów. Morii z
natury była ciekawska, więc nic dziwnego, że w poszukiwaniu powiązania
Starszych egzorcystów z Maną udała się właśnie w tamto miejsce. Przeglądała
każdy regał i większość książek, ale nie znalazła nic, co mogłoby jej pomóc. Szczególnie
dokładnie przeglądała pozycje dotyczące współczesnych dokonań. Spodziewała się
tam znaleźć wzmiankę na temat bitwy, w której jej towarzysz brał udział albo
chociaż informację o jego znalezieniu. Jednak nic takiego nie było.
Wielokrotnie wertowała strony w książkach, które zawierały opis różnych ataków
od czasów jej narodzin. Nie sądziła aby Mana był wiele starszy od niej, uważała
że ma on około szesnastu lat, czyli, że byłby w tym samym wieku co Aleksander.
- Ciekawe kim jest ta dziewczyna –
szepnęła do siebie przyglądając się pewnemu zdjęciu. Znajdowała się na nim
uśmiechnięta kobieta. Jej twarz posiadała azjatyckie rysy, a włosy związane w
wysokie dwa kucyki po bokach sięgały do pasa. Miała na sobie krótką spódniczkę
i wysokie, o dziwnym wyglądzie buty. Morii domyśliła się, że był to strój owej
egzorcystki o czym świadczył „różany krzyż” na piersi dziewczyny, oznaka
Apostołów.
- To jest Lenalee Lee – powiedział
blondwłosy chłopak, który siedział naprzeciwko niej.
- Lenalee Lee? – Spytała zbita z
tropu.
- Jedna z najlepszych egzorcystów,
dlatego pozwolono umieścić to zdjęcie.
- Możesz mi coś o niej
opowiedzieć? Niestety ta książka w dużej mierze składa się z samych raportów. –
Powiedziała Morii.
- Z chęcią to zrobię. Miałem
szczęście ją poznać. Była wspaniałą kobietą – wzrok chłopaka się zamglił, gdy
zaczął wspominać – zawsze znalazła dla każdego czas, chętnie rozmawiała z
innymi. Chociaż przy tym była bardzo powściągliwa i raczej podchodziła do każdego
z dystansem. Podczas walk jej ruchy nie traciły gracji jaka jej zawsze
towarzyszyła. Mało osób z Zakonu poruszało się tak zwinnie jak ona. Nie można
jej zarzucić tchórzostwa albo lekkomyślności. Na pewno nie można odmówić jej
odwagi – powiedział stanowczo Amon po krótkiej pauzie.
- Dlaczego? Co takiego robiła?
- Nie co robiła, a co zrobiła –
poprawił chłopak Morii, - otóż Lenalee oddała swoje życie za innego z
egzorcystów. Żałuję tylko, że nigdzie nie pisze za jakiego.
- Och – wyrwało się dziewczynie. –
To dość niespotykane… przecież to bardzo trudna decyzja zrezygnowania z
własnego życia dla kogoś innego. Nawet jeśli należy do rodziny. Słyszałam, że
kilkoro z nas uważa Zakon za dom, a jego członków za rodzinę. Ja tak nie
potrafię…
- To ona to zapoczątkowała –
powiedział Amon stukając palcem w zdjęcie.
- Nie jest to trudne. Świat widzi
się nie jako kraje, a jako bliskie Ci osoby, a jeśli takowych nie masz to po
prostu jako osoby, które cię otaczają.
Jeśli skończyliście pogaduchy to może łaskawie się stąd wyniesiecie, bo
nie którzy chcą tu poczytać – warknął szarooki pojawiając się tuż koło nich.
- Mana! – Krzyknęła wystraszona
dziewczyna.
- Cicho bądź Tanaki, jesteś w
bibliotece idiotko.
- Coś cię gryzie Mana? – Spytał
Amon.
- Wy. Na randki się umawiajcie
gdzie indziej – odwarknął i odszedł w stronę stolika stojącego przy ostatnich
regałach.
- Idę – powiedziała wściekła Morii
– podyskutować nie można. Obrażalski się znalazł – mruczała pod nosem.
-----------------------------------------
Mam nadzieję, że taki króciutki rozdział przypadł wam do gustu i zostawicie coś po sobie ;)
Anastia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz