Głównym korytarzem biegła
egzorcystka. Swoje długie brązowe włosy zawiązała w kucyk, co chwilę odgarniała
grzywkę z oczu. Miała na sobie fioletową bluzkę z długim rękawem i białe
rybaczki, całości dopełniały białe rękawiczki, choć w tej chwili na jej
dłoniach znajdowała się tylko jedna. Ową egzorcystką jest Miranda Lotto, jedna
ze starszych egzorcystów. Jej charakterystyczną cechą było niezdarstwo, które w
tej chwili nabrało dużego znaczenia.
Biegnąc korytarzami zobaczyła
swojego przyjaciela – Lavi’ego, który ma zostać nowym Bookmanem. O mały włos
wylądowaliby na ziemi, gdyby nie jego refleks.
- Cześć Mirando, coś się stało?
- Nie mogę go znaleźć… ktoś mi go
zabrał…
- Hej, o co chodzi – lekko nią
potrząsnął.
- Zginął mi pamiętnik od Lenalee.
– Powiedziała poważnie.
***
- Jak to, zgubiłaś go?! Mirando,
musisz go znaleźć. – Powiedział zmartwiony Komui.
- Przeszukaliśmy już jej pokój i
nic nie znaleźliśmy – odparł rudowłosy – ktoś musiał się tam włamać. To jedyne
rozwiązanie. Pytanie jest jedno, mianowicie – zrobił przerwę – kto?
- Lavi, jesteś Bookmanem. Jako
Kronikarz nie wzbudzisz podejrzeń zbierając informacje to w końcu Twoja
prawdziwa praca, prawda?
- No tak…
- No to proszę cię abyś pomógł
Mirandzie w poszukiwaniach. Ten notes jest bardzo ważny. W tym zeszycie
znajduje się przyszłość jednego z nas. Przyszłość jak i zarazem przeszłość.
***
Morii w tym czasie siedziała u
siebie w pokoju z kilkoma książkami. Sterczała nad nimi już którąś godzinę, ale
ani trochę nie przybliżyła się do rozwiązania zagadki, którą stanowiły inicjały
A.W. Właśnie otwierała następną pozycję z nadzieją, że znajdzie odpowiedź
tylko, że i tam…
- Znowu! – Warknęła ze złością. –
Żeby chociaż gdzieś było napisane co łączy Lenalee z tymi inicjałami. Czy to
naprawdę jest tak wielka tajemnica? – Spytała spoglądając na nieudolny portret
egzorcystki, który sama narysowała.
Z zadumy wyrwało ją pukanie do drzwi. Po
krótkim „proszę” do pokoju wszedł Aleksander.
- Na całe szczęście żyjesz.
Myślałem, że umarłaś z nudów przy tych książkach.
- Bardzo śmieszne, czyżbyś widział
się z Maną?
- Sama siebie posłuchaj – ledwo
skończył chłopak zdanie, a oboje już śmiali się w najlepsze.
- Coś ode mnie chciałeś?
- Zapytać się, czy masz ochotę na
spacer po mieście.
- Czemu nie? Nic więcej z tych
książek nie wyciągnę. – Odpowiedziała z uśmiechem dziewczyna biorąc do ręki
wachlarze i płaszcz.
***
Do gabinetu Komui’ego wszedł Amon.
Był bardzo pewny siebie i biła od niego aura lekkiego buntu. Głównodowodzący
wyczuwając zbliżającą się kłótnię od razu rozpoczął rozmowę.
- Coś się stało Amonie?
- Tak, czemu nie powiedziałeś mi o
tym notesie? – Powiedział trochę zły egzorcysta rzucając na biurko czarny
przedmiot. – Nie otwierałem, wystarczył mi podpis znajdujący się z tyłu. Czy
jest tu coś ważnego o moim mistrzu?
- Dziękuję, że zwróciłeś zgubę.
Chciałbym abyś mi powiedział jak wiele wiesz o nim? – Spytał poważnie Komui –
jest to dla mnie ważne, ponieważ informacje znajdujące się w tym notesie –
postukał palcem w zeszyt – są ściśle tajne.
- Mój mistrz był generałem,
nazywał się Allen Walker. Nigdy nie spotkałem lepszego egzorcysty. Nie mówił za
dużo o sobie bardziej skupiał się na moim szkoleniu. Często znikał na całe
wieczory i noce, a pojawiał się tuż nad ranem. Był bardzo wymagającym mistrzem.
Emanowała od niego siła i lekki chłód. Jego spojrzenie czasami okropnie mnie
krępowało… Wiem również, że był bliskim przyjacielem Lenalee Lee, pańskiej
siostry. – Dodał po chwili Amon.
- Sporo wiesz – pochwalił go szef,
- wystarczająco dużo, więc co w takim razie jeszcze chciałbyś wiedzieć?
- Od jakiegoś czasu badam powiązanie
Many z moim mistrzem, inne niż nauczyciel i uczeń. Chce wiedzieć dokładnie co
ich łączy. – Powiedział dobitnie młody egzorcysta.
- To powinien wyjawić Ci sam Mana
– powiedział spokojnie Komui,- jedyne co mogę powiedzieć nie naruszając umowy
pomiędzy mną a tym chłopakiem jest powiązanie Allena i Lenalee. – Amon spojrzał
na niego wyczekująco. – Oboje byli sobie bliżsi niż jacykolwiek przyjaciele,
łączyła ich więź mocniejsza niż brata z siostrą.
***
- Tim, gdzie jesteś? Timcanpy! –
Nawoływał Mana.
Korzystając z wolnego dnia chłopak
wybrał się do miasta po zakupy dla Jerry’ego. Jedną z niewielu rzeczy jaka
sprawiała mu w tym czasie radość był spacer po mieście. O ile jego golem –
Timcanpy mu nie uciekał. Piętnastolatek i stworzonko nie za dobrze umieli się
porozumiewać. Na początku to Golem unikał chłopca, a potem przez pewien czas to
Mana chował Tim’a najgłębiej jak umiał. Jednak teraz, kiedy zdawałoby się, że
takie dziecinne zabawy powinny się skończyć złota kulka postanowiła nadal grać
w ową grę.
- Jeśli znowu dorwał cię jakiś
kocur, to nawet nie próbuj na mnie siadać. No wychodź! Musimy wracać do domu!
Nie to nie, zostań tutaj sobie sam. Może znajdzie cię ktoś z żyłką naukowca i
rozbierze cię na części – rzucił oschle, a po kilku sekundach stworzonko
ugryzło go w ucho. – To boli – rzucił rozgniewany – po prowadzisz mnie z powrotem?
***
- Gdzie się ten klaun podziewa?
Czemu akurat ja mam robić za jego nianię – mruczał pod nosem inny egzorcysta.
Był to bardzo wysoki mężczyzna o długich,
granatowych włosach związanych w kucyk. Jego strój egzorcysty składał się z
długich spodni, zwykłej koszuli oraz długiego płaszcza rozciętego po bokach,
aby nie przeszkadzał w trakcie walki. U pasa miał powieszoną katanę zwaną mugenem.
Właśnie rozglądał się za Maną, którego koniecznie chciał widzieć Komui, gdy w
zasięgu jego wzroku znalazł się młody Bookman.
- Cześć Yuu – przywitał go wesoło
rudowłosy.
- Nie nazywaj mnie moim drugim
imieniem – powiedział samuraj wyciągając miecz.
- Dobra spokojnie, Kanda. Co się
stało?
- Nie wiem gdzie mam szukać tego małego klauna – warknął
zły Yuu. – Mam dosyć robienia za jego niańkę.
- Mówisz o Manie? Nie, nie
widziałem go od rana. Prawdopodobnie jest w mieście.
- Czy ten dzieciak nie może
usiedzieć w Kwaterze Głównej choć trochę dłużej niż jeden wieczór? – Warknął
zdenerwowany Kanda.
- Nie da rady, on podróże ma w
genach – powiedział z uśmiechem w ślad za znikającym kolegą. – Niby inny a
jednak tak podobny do ojca, masz ciężkie życie Mana – mruknął do siebie Lavi idąc
w swoją stronę. Po chwili natknął się na zezłoszczonego Amona.
- Witaj Bookmanie –przywitał go
chłopak, Lavi odpowiedział kiwnięciem głowy – wiesz może, gdzie znajdę Manę?
- Idź za Kandą, poszedł do miasta.
Myślę, że zgodzi się abyś sam przyprowadził młodego do kwatery.
- Dziękuje za informacje –
powiedział Amon wymijając Kronikarza.
***
- Morii chodź szybciej – jęknął
Alek.
- Ale z ciebie maruda. Najpierw
sam wyciągasz mnie na spacer, a potem narzekasz, gdy staniemy chociaż na kilka
sekund.
- Tak szczerze to chce znaleźć
Manę.
- Manę? – Zdziwiła się dziewczyna.
– Do czego jest ci Mana potrzebny?
- Miał wrócić do Kwatery z
zakupami Jerry’ego kilka godzin temu. Jeśli mam być szczery zaczynam się o
niego martwić.
- Na pewno nic mu nie ma. Po tych
kilku walkach jakie odbyliśmy uważam, że twój strach o niego jest bezpodstawny.
Nigdy nie widziałam bardziej opanowanego egzorcysty podczas walki. Wiem co
mówię, bo moja rodzina sprzyjała Zakonowi.
- Może masz rację… jednak od kilku
dni zastanawiała mnie jedna sprawa. Kim był jego mistrz? Sprawdziłem rejestry i
pierwsza bitwa w jakiej Mana brał udział jako egzorcysta zdarzyła się pięć lat
temu.
- To nie możliwe. Przecież
najczęściej uczniowie mają około dwunastu lat i dopiero trzy lata później zostają
egzorcystami. Natomiast jeśli przyjmiemy, że Mana jest w twoim wieku – Morii
wskazała na Alka – to uczniem został jako ośmiolatek!
- No właśnie – przytaknął blondyn
– i tego chce się od niego dowiedzieć.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I tak o to wstawiam rozdział szósty, od niego znowu zaczynam wrzucać rozdziały co dwa tygodnie ;)
Bardzo ładnie proszę o komentarze! Ja nie gryzę, a i z chęcią usłyszę krytykę. Nawet jeśli mi powiecie, że to jeden wielki chłam i nadaje się do kosza...
Anastia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz