Jest noc.
Największej wskazówce zegara stojącego na rynku, pozostał jeden ruch, ostatnie drgnięcie, aby wraz z mniejszą wskazać dwunastą. Jednak mało kto potrafi dostrzec te dwie nikłe, czarne kreski pośród wszechogarniającego mroku. Owa ciemność nie była spowodowana przez naturę, która z tego miejsca postanowiła zniknąć. W powietrzu nie można było wyczuć nawet najlżejszego podmuchu wiatru. Żadne zwierzę nie posiadało tyle odwagi, aby nawet własnym oddechem przerwać tą ciszę. Sprawcą tego mroku był zielony kryształ znajdujący się na samym środku placu. Jednak srebrna poświata księżyca na przekór wszystkiemu postanowiła oświetlić kilkoro śmiałków, którzy wolnym krokiem i bocznymi uliczkami przedzierali się w kierunku tej wręcz namacalnej czerni. Tyle, że łuna pośród nocy odnalazła jeszcze inne postacie. Te zamiast się kryć otwarcie sunęły po niebie zasłaniając coraz większe połacie rozgwieżdżonego nieba. Potęgując jeszcze mrok zapadający nad wyspą.
Największej wskazówce zegara stojącego na rynku, pozostał jeden ruch, ostatnie drgnięcie, aby wraz z mniejszą wskazać dwunastą. Jednak mało kto potrafi dostrzec te dwie nikłe, czarne kreski pośród wszechogarniającego mroku. Owa ciemność nie była spowodowana przez naturę, która z tego miejsca postanowiła zniknąć. W powietrzu nie można było wyczuć nawet najlżejszego podmuchu wiatru. Żadne zwierzę nie posiadało tyle odwagi, aby nawet własnym oddechem przerwać tą ciszę. Sprawcą tego mroku był zielony kryształ znajdujący się na samym środku placu. Jednak srebrna poświata księżyca na przekór wszystkiemu postanowiła oświetlić kilkoro śmiałków, którzy wolnym krokiem i bocznymi uliczkami przedzierali się w kierunku tej wręcz namacalnej czerni. Tyle, że łuna pośród nocy odnalazła jeszcze inne postacie. Te zamiast się kryć otwarcie sunęły po niebie zasłaniając coraz większe połacie rozgwieżdżonego nieba. Potęgując jeszcze mrok zapadający nad wyspą.
Dzwony rozbrzmiały pośród tej
ciszy wybijając dwunastą. Dźwięk ten wydał się dziwnie nienaturalny pośród tego
cichego otoczenia, które było przesiąknięte strachem. Gdy milczenie zostało
przerwane ludzie idący przez miasto się rozdzielili. Dwoje z nich ruszyło na
południe, aby spotkać się z przybyszami, natomiast pozostała trójka nadal
poruszała się w pierwotnym kierunku – w stronę „czarnego muru”. Dziwne kształty
lecące w powietrzu również się rozdzieliły, część ruszyła ku parze egzorcystów
natomiast druga wciąż posuwała się na przód. W tym momencie rozległy się
pierwsze strzały.
Starsi egzorcyści nie zwlekali z
kontratakiem, choć po prawdzie to oni rozpoczęli natarcie. Marie przy pomocy
swoich strun rozciął najsłabszą z Akum kierujących się w ich stronę. Crowley
również nie próżnował. Ich style walki różniły się przede wszystkim ze względu
na typ Innocence. Noise korzystał z trybu wyposażeniowego, natomiast Arystar
miał pasożytniczy tryb we własnych zębach. Przez mieszkańców miasta, w którym
się wychowywał został nazwany wampirem, więc nic dziwnego, że jego broń nazwano
„wampirzymi zębami”. Ze względu na swoje znaczenie w Zakonie większość demonów
zwróciło się w ich kierunku.
- Dużo ich, co nie? – Powiedział
Crowley uśmiechając się szeroko.
- O tak, mam nadzieję, że
dzieciakom się uda – odpowiedział mu poważnie Marie. – Sami możemy sobie nie
poradzić. Specjalnie im nie powiedziałeś o sobie, prawda?
- To nie czas ani miejsce na tego
typu rozmowy – odparł oschle wampir – ruszajmy!
Pomimo wielkiego ostrzału starszym
egzorcystom udało się zniszczyć większość Akum. Widząc te przerzedzenie kolejna
grupa odłączyła się od głównego trzonu i zwróciła się w ich stronę. Jednak ich
głównym celem nadal pozostawała trójka młodych egzorcystów zbliżająca się z
każdą chwilą coraz bardziej do rynku.
Tą grupkę tworzyło dwóch chłopców
i jedna dziewczyna. Biegli oni nie patrząc za siebie. Liderem był zielonowłosy
chłopak, który miał determinacje wyrytą na twarzy. Nie było po nim widać
zdenerwowania, tylko podekscytowanie. Zaraz za nim truchtał wysoki blondyn
popędzający brązowowłosą dziewczynę, która zdradzała oznaki ogromnego zdenerwowania,
prawie wpadała w panikę. Im bardziej zbliżali się do centrum wyspy, tym
ciemniej się robiło, aż napotkali przeszkodę. Nie mogli przedostać się na
rynek, okazało się, że istnieje tam coś w rodzaju czarnej bariery, która nie
przepuści niczego.
- Co teraz? – Spytała dziewczyna.
- Mana, masz jakiś pomysł? –
Zapytał blondyn.
- Mam, ale nie wiem czy zadziała –
mruknął niezadowolony – musicie tu zostać.
- W życiu! – Oburzyła się
dziewczyna. – Nie wiemy, co się tam kryje. Idziemy z Tobą.
-Głupia, a Akumami kto się zajmie?
– Warknął zielonowłosy.
- Weź ją ze sobą – powiedział
Aleksander – ja się nimi zajmę.
- Niech będzie – powiedział Mana,
chwytając dziewczynę za nadgarstek – obym nie musiał potem szukać twoich zwłok.
- Bez obaw – powiedział z
uśmiechem blondyn, już się przyzwyczaił do opryskliwych komentarzy kolegi –
idźcie już, tracicie czas – ponaglił ich.
Mana nie czekając dłużej pociągnął
brunetkę bliżej muru. Położył na nim prawą rękę, poczuł znajome ukłucie, coś
jakby raził go prąd pod niskim napięciem. Chłopak zamknął oczy, aby się
rozluźnić, ale w tym samym momencie Akumy dotarły do nich. Morii widząc
zagrożenie odruchowo rozłożyła swoje wachlarze.
- Innocence aktywacja –
powiedziała cicho – pierwszy stopień, wiatr – wyszeptała w kierunku
przedmiotów. Od razu chwyciła je pionowo przed sobą i zaczęła machać nimi na
boki. Po chwili wytworzył się mocny wiatr odgradzający demony od trójki
egzorcystów.
Aleksander korzystając z zasłony
jaką stworzyła dziewczyna powoli zataczał swoim jo-jem coraz większe kręgi nad
swoją głową. Kręcił nim jak lassem.
- Mała zmiana planów, Morii zostań
tutaj – powiedział blondyn do dziewczyny – przyda mi się twoja pomoc, a ty
Mana… uważaj żebyśmy nie musieli Ciebie szukać.
- To się nigdy nie stanie –
powiedział zielonowłosy robiąc krok do przodu i zniknął za czarną ścianą.
- Nasze zadanie polega na tym aby
żadna z nich się tam nie przedarła.
- Rozumiem – powiedziała stanowczo
Morii.
- Kiedy Ci powiem przerwij to, a
potem zaatakuj – powiedział blondyn zamykając oczy. – Innocence, drugi poziom,
uwolnienie – w tym samym czasie jo-jo zmieniło swój kształt na zieloną kulę na
linie oplatającej nadgarstek egzorcysty – Morii teraz!
Dziewczyna od razu zaprzestała
wachlowania. Broń Aleksandra zatoczyła ostatni łuk nad jego głową, po czym
została rzucona w kierunku najbliższego z przeciwników. Po chwili chłopak
skoczył do góry łapiąc przedmiot i kilkakrotnie powtórzył całą czynność.
Tanaki cały czas go osłaniała przy
okazji robiąc rozeznanie w sytuacji. Dziewczyna nie miała za sobą pełnego
szkolenia, które trwało minimum trzy lata, jej odbywało się przez dwa. Generał
Cloud „oddała” ją Zakonowi, w momencie w którym kandydaci na egzorcystów u boku
swoich nauczycieli nabywali najważniejszego doświadczenia – pracy w grupie.
Dlatego Morii nie wiedziała co powinna zrobić. Nie radziła sobie dobrze w
potyczkach jeden na jednego, jak również nie umiała znaleźć się w drużynie.
Patrząc na poczynania blondyna zdawała sobie sprawę, że nie jest mu potrzebna
jej ochrona. Z łatwością trafiał w Akumy i robił uniki. Tak więc Tanaki
zwróciła swoje wachlarze w kierunku tych nadlatujących. W tej samej chwili jej
oczy zarejestrowały coś dziwnego. Dwójka ludzi szła sobie spokojnie w ich
cieniu.
Byli to mężczyźni. Jeden z nich o
długich blond włosach nosił rozpiętą, kamizelkę-bezrękawnik z kapturem obszytym
futrem, długie rurki zasznurowane od
przodu. Do tego wysokie buty sięgające kolan z futerkiem u góry, cała garderoba
była w ciemnogranatowym kolorze z srebrnymi elementami, a na rękach od łokcia
po dłoń włącznie miał założone grube bandaże z których wystawały jedynie palce.
Jego zaszyte usta były wyszczerzone w uśmiechu. Druga postać zadawała się być
wyższa. Ten mężczyzna miał wystrzępione, czarne włosy, które w najdłuższych
miejscach sięgały barków. Ubrany był w krótki podkoszulek i spodnie o dziwnym
kroju, lewa nogawka była jak od szortów, natomiast druga znikała w bucie. Na
ramionach miał zarzucony długi płaszcz, a na szyi opatrunek zrobiony z grubego
bandaża. Kolor i wygląd materiałów, z jakich wykonano jego strój nie różnił od
jego towarzysza. Podobieństwo było też w kolorze oczu i skóry. Tęczówki obojga
miały złoty kolor i oboje mieli wokół nich mocny makijaż, tyle że inny: blondyn
ma mocno obrysowane dookoła oczu, a czarnowłosy coś na kształt klauniego
make-up’u. Posiadają oni karnację w nienaturalnym, ciemnoszarym kolorze oraz
każdy z nich trzymał w jednej ręce złoty pistolet.
- Kim oni są? – Zapytała Morii na
głos.
Oprócz dziwnego wyglądu
nienaturalne było zachowanie przybyszy. Szli powoli, spokojnie, a tuż nad ich
głowami znajdowały się Akumy. Demony nawet nie próbowały ich zaatakować, więc
żaden z nich ani razu się nie zatrzymał. Na twarzach nieznajomych widniały
szerokie uśmiechy, które zwiększały się z każdym krokiem w kierunku
blondwłosego chłopaka. Morii, która na początku ruszyła w ich kierunku
skorygowała swój kurs, tak aby znaleźć się przy Aleksandrze zanim to zrobią te
dziwne postacie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz