wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział Dziesiąty ~ Początek walki


Jest noc.
Największej wskazówce zegara stojącego na rynku, pozostał jeden ruch, ostatnie drgnięcie, aby wraz z mniejszą wskazać dwunastą. Jednak mało kto potrafi dostrzec te dwie nikłe, czarne kreski pośród wszechogarniającego mroku. Owa ciemność nie była spowodowana przez naturę, która z tego miejsca postanowiła zniknąć. W powietrzu nie można było wyczuć nawet najlżejszego podmuchu wiatru. Żadne zwierzę nie posiadało tyle odwagi, aby nawet własnym oddechem przerwać tą ciszę. Sprawcą tego mroku był zielony kryształ znajdujący się na samym środku placu. Jednak srebrna poświata księżyca na przekór wszystkiemu postanowiła oświetlić kilkoro śmiałków, którzy wolnym krokiem i bocznymi uliczkami przedzierali się w kierunku tej wręcz namacalnej czerni. Tyle, że łuna pośród nocy odnalazła jeszcze inne postacie. Te zamiast się kryć otwarcie sunęły po niebie zasłaniając coraz większe połacie rozgwieżdżonego nieba. Potęgując jeszcze mrok zapadający nad wyspą.

Dzwony rozbrzmiały pośród tej ciszy wybijając dwunastą. Dźwięk ten wydał się dziwnie nienaturalny pośród tego cichego otoczenia, które było przesiąknięte strachem. Gdy milczenie zostało przerwane ludzie idący przez miasto się rozdzielili. Dwoje z nich ruszyło na południe, aby spotkać się z przybyszami, natomiast pozostała trójka nadal poruszała się w pierwotnym kierunku – w stronę „czarnego muru”. Dziwne kształty lecące w powietrzu również się rozdzieliły, część ruszyła ku parze egzorcystów natomiast druga wciąż posuwała się na przód. W tym momencie rozległy się pierwsze strzały.

Starsi egzorcyści nie zwlekali z kontratakiem, choć po prawdzie to oni rozpoczęli natarcie. Marie przy pomocy swoich strun rozciął najsłabszą z Akum kierujących się w ich stronę. Crowley również nie próżnował. Ich style walki różniły się przede wszystkim ze względu na typ Innocence. Noise korzystał z trybu wyposażeniowego, natomiast Arystar miał pasożytniczy tryb we własnych zębach. Przez mieszkańców miasta, w którym się wychowywał został nazwany wampirem, więc nic dziwnego, że jego broń nazwano „wampirzymi zębami”. Ze względu na swoje znaczenie w Zakonie większość demonów zwróciło się w ich kierunku.
- Dużo ich, co nie? – Powiedział Crowley uśmiechając się szeroko.
- O tak, mam nadzieję, że dzieciakom się uda – odpowiedział mu poważnie Marie. – Sami możemy sobie nie poradzić. Specjalnie im nie powiedziałeś o sobie, prawda?
- To nie czas ani miejsce na tego typu rozmowy – odparł oschle wampir – ruszajmy!

Pomimo wielkiego ostrzału starszym egzorcystom udało się zniszczyć większość Akum. Widząc te przerzedzenie kolejna grupa odłączyła się od głównego trzonu i zwróciła się w ich stronę. Jednak ich głównym celem nadal pozostawała trójka młodych egzorcystów zbliżająca się z każdą chwilą coraz bardziej do rynku.
Tą grupkę tworzyło dwóch chłopców i jedna dziewczyna. Biegli oni nie patrząc za siebie. Liderem był zielonowłosy chłopak, który miał determinacje wyrytą na twarzy. Nie było po nim widać zdenerwowania, tylko podekscytowanie. Zaraz za nim truchtał wysoki blondyn popędzający brązowowłosą dziewczynę, która zdradzała oznaki ogromnego zdenerwowania, prawie wpadała w panikę. Im bardziej zbliżali się do centrum wyspy, tym ciemniej się robiło, aż napotkali przeszkodę. Nie mogli przedostać się na rynek, okazało się, że istnieje tam coś w rodzaju czarnej bariery, która nie przepuści niczego.
- Co teraz? – Spytała dziewczyna.
- Mana, masz jakiś pomysł? – Zapytał blondyn.
- Mam, ale nie wiem czy zadziała – mruknął niezadowolony – musicie tu zostać.
- W życiu! – Oburzyła się dziewczyna. – Nie wiemy, co się tam kryje. Idziemy z Tobą.
-Głupia, a Akumami kto się zajmie? – Warknął zielonowłosy.
- Weź ją ze sobą – powiedział Aleksander – ja się nimi zajmę.
- Niech będzie – powiedział Mana, chwytając dziewczynę za nadgarstek – obym nie musiał potem szukać twoich zwłok.
- Bez obaw – powiedział z uśmiechem blondyn, już się przyzwyczaił do opryskliwych komentarzy kolegi – idźcie już, tracicie czas – ponaglił ich.
Mana nie czekając dłużej pociągnął brunetkę bliżej muru. Położył na nim prawą rękę, poczuł znajome ukłucie, coś jakby raził go prąd pod niskim napięciem. Chłopak zamknął oczy, aby się rozluźnić, ale w tym samym momencie Akumy dotarły do nich. Morii widząc zagrożenie odruchowo rozłożyła swoje wachlarze.
- Innocence aktywacja – powiedziała cicho – pierwszy stopień, wiatr – wyszeptała w kierunku przedmiotów. Od razu chwyciła je pionowo przed sobą i zaczęła machać nimi na boki. Po chwili wytworzył się mocny wiatr odgradzający demony od trójki egzorcystów.
Aleksander korzystając z zasłony jaką stworzyła dziewczyna powoli zataczał swoim jo-jem coraz większe kręgi nad swoją głową. Kręcił nim jak lassem.
- Mała zmiana planów, Morii zostań tutaj – powiedział blondyn do dziewczyny – przyda mi się twoja pomoc, a ty Mana… uważaj żebyśmy nie musieli Ciebie szukać.
- To się nigdy nie stanie – powiedział zielonowłosy robiąc krok do przodu i zniknął za czarną ścianą.
- Nasze zadanie polega na tym aby żadna z nich się tam nie przedarła.
- Rozumiem – powiedziała stanowczo Morii.
- Kiedy Ci powiem przerwij to, a potem zaatakuj – powiedział blondyn zamykając oczy. – Innocence, drugi poziom, uwolnienie – w tym samym czasie jo-jo zmieniło swój kształt na zieloną kulę na linie oplatającej nadgarstek egzorcysty – Morii teraz!
Dziewczyna od razu zaprzestała wachlowania. Broń Aleksandra zatoczyła ostatni łuk nad jego głową, po czym została rzucona w kierunku najbliższego z przeciwników. Po chwili chłopak skoczył do góry łapiąc przedmiot i kilkakrotnie powtórzył całą czynność.
Tanaki cały czas go osłaniała przy okazji robiąc rozeznanie w sytuacji. Dziewczyna nie miała za sobą pełnego szkolenia, które trwało minimum trzy lata, jej odbywało się przez dwa. Generał Cloud „oddała” ją Zakonowi, w momencie w którym kandydaci na egzorcystów u boku swoich nauczycieli nabywali najważniejszego doświadczenia – pracy w grupie. Dlatego Morii nie wiedziała co powinna zrobić. Nie radziła sobie dobrze w potyczkach jeden na jednego, jak również nie umiała znaleźć się w drużynie. Patrząc na poczynania blondyna zdawała sobie sprawę, że nie jest mu potrzebna jej ochrona. Z łatwością trafiał w Akumy i robił uniki. Tak więc Tanaki zwróciła swoje wachlarze w kierunku tych nadlatujących. W tej samej chwili jej oczy zarejestrowały coś dziwnego. Dwójka ludzi szła sobie spokojnie w ich cieniu.

Byli to mężczyźni. Jeden z nich o długich blond włosach nosił rozpiętą, kamizelkę-bezrękawnik z kapturem obszytym futrem, długie rurki  zasznurowane od przodu. Do tego wysokie buty sięgające kolan z futerkiem u góry, cała garderoba była w ciemnogranatowym kolorze z srebrnymi elementami, a na rękach od łokcia po dłoń włącznie miał założone grube bandaże z których wystawały jedynie palce. Jego zaszyte usta były wyszczerzone w uśmiechu. Druga postać zadawała się być wyższa. Ten mężczyzna miał wystrzępione, czarne włosy, które w najdłuższych miejscach sięgały barków. Ubrany był w krótki podkoszulek i spodnie o dziwnym kroju, lewa nogawka była jak od szortów, natomiast druga znikała w bucie. Na ramionach miał zarzucony długi płaszcz, a na szyi opatrunek zrobiony z grubego bandaża. Kolor i wygląd materiałów, z jakich wykonano jego strój nie różnił od jego towarzysza. Podobieństwo było też w kolorze oczu i skóry. Tęczówki obojga miały złoty kolor i oboje mieli wokół nich mocny makijaż, tyle że inny: blondyn ma mocno obrysowane dookoła oczu, a czarnowłosy coś na kształt klauniego make-up’u. Posiadają oni karnację w nienaturalnym, ciemnoszarym kolorze oraz każdy z nich trzymał w jednej ręce złoty pistolet.
- Kim oni są? – Zapytała Morii na głos.

Oprócz dziwnego wyglądu nienaturalne było zachowanie przybyszy. Szli powoli, spokojnie, a tuż nad ich głowami znajdowały się Akumy. Demony nawet nie próbowały ich zaatakować, więc żaden z nich ani razu się nie zatrzymał. Na twarzach nieznajomych widniały szerokie uśmiechy, które zwiększały się z każdym krokiem w kierunku blondwłosego chłopaka. Morii, która na początku ruszyła w ich kierunku skorygowała swój kurs, tak aby znaleźć się przy Aleksandrze zanim to zrobią te dziwne postacie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz